Discussion:
Mazurskie "białe szkwały'
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
joshua
2004-01-16 16:58:33 UTC
Permalink
Każda osoba pływająca po jeziorach Mazurskich, zdaje sobie sprawe z
wystepowania tam specyficznego mikrolklimatu który obfituje występowaniem
potężnych wiatrów spadowych, tzw."biały szkwał" Miałem tez przyjemność
przeżyć taki szkwał pare lat temu,który skonczył sie niestety wywrotką
mojego jachtu. może ktos jeszcze miał okazje przeżyć coś takiego jak sobie
poradziliście jak sie zachowaliscie??
Pozdrawiam
Tomasz Pionnier
2004-01-16 18:55:13 UTC
Permalink
Post by joshua
Każda osoba pływająca po jeziorach Mazurskich, zdaje sobie sprawe z
wystepowania tam specyficznego mikrolklimatu który obfituje występowaniem
potężnych wiatrów spadowych, tzw."biały szkwał" Miałem tez przyjemność
przeżyć taki szkwał pare lat temu,który skonczył sie niestety wywrotką
mojego jachtu. może ktos jeszcze miał okazje przeżyć coś takiego jak sobie
poradziliście jak sie zachowaliscie??
Pozdrawiam
Jeśli chodzi o Mazury, to z tego co ja wiem, wiatry "spadowe" raczej w
grę nie wchodzą, bo z definicji takie wiatry tworzą się tam, gdzie są góry.
Pływając kilka lat, nie spotkałem nigdy zjawiska zwanego "białym
szkwałem" - tzn. czegoś, co na własne potrzeby definiuję sobie jako
nagłe, bardzo silne uderzenie wiatru bez ostrzeżenia w postaci np.
czarnej chmury.
Owszem, widziałem szkwały spieniające wodę, ale zasze wiadomo było (z
obserwacji chmur), że jest duża szansa, że wystąpią, i w ich przypadku
jakieś specyficzny mazurski mikroklimat też nie wchodzi w grę.

To co powyżej to tylko moje obserwacje, nie chcę twierdzić, że "białych
szkwałów" nie ma, tyle że ja nie widziałem :).

Pozdrowienia,
--
Tomasz "Panasonik" Pionnier
Michal Grodecki
2004-01-16 19:23:17 UTC
Permalink
Post by Tomasz Pionnier
Post by joshua
Każda osoba pływająca po jeziorach Mazurskich, zdaje sobie sprawe z
wystepowania tam specyficznego mikrolklimatu który obfituje występowaniem
potężnych wiatrów spadowych, tzw."biały szkwał" Miałem tez przyjemność
przeżyć taki szkwał pare lat temu,który skonczył sie niestety wywrotką
mojego jachtu. może ktos jeszcze miał okazje przeżyć coś takiego jak sobie
poradziliście jak sie zachowaliscie??
Pozdrawiam
Jeśli chodzi o Mazury, to z tego co ja wiem, wiatry "spadowe" raczej w
grę nie wchodzą, bo z definicji takie wiatry tworzą się tam, gdzie są góry.
No halnego to bym się na Mazurach nie spodziewał, fakt.
Post by Tomasz Pionnier
Pływając kilka lat, nie spotkałem nigdy zjawiska zwanego "białym
szkwałem" - tzn. czegoś, co na własne potrzeby definiuję sobie jako
nagłe, bardzo silne uderzenie wiatru bez ostrzeżenia w postaci np.
czarnej chmury.
Ja też, od 89 roku (wtedy zacząłem pływać) czegoś takiego nie widziałem.
za to widziałem szkwały "terenowe" (związane z ukształtowaniem brzegu)
idące 2-3 metry nad wodą, nie marszczące jaj. Potrafią zdrowo "przyłożyć".
Post by Tomasz Pionnier
Owszem, widziałem szkwały spieniające wodę, ale zasze wiadomo było (z
obserwacji chmur), że jest duża szansa, że wystąpią, i w ich przypadku
jakieś specyficzny mazurski mikroklimat też nie wchodzi w grę.
Widziałem takiego skurkozjada w tym roku w pierwszych dniach września na
Darginie. Kociło się coś od dwóch godzin. Czarne chmury się pojawiały,
wiało koło 1 NW. Szedłem Sasanką 620 do Sztynortu z Kisajna. Kombinuję -
zdąże zanim się zacznie czy nie? Na wszelki wypadek trzymam trochę
zapasu wysokości, fały rozbuchtowane jak by sie nagle rozwiało,
sztormiaki na grzbiecie. Gdzieś przy wejściu z Kisajna na Dargin zaczęło
się rozwiewać. Sasanka rozpędziła się, już myślę że na krawędzi chmury
wejdę w kanał i na katarynie do Sztynortu, a tu od Łabapu wali ściana
wody - deszcz i piana. Widoczność leci w dół na pysk. Balastu na burcie
mało (w dwie osoby pływaliśmy). Czekam chwilkę, widzę nie zdąże do
kanału zanim przywali. Grot w dół, jedziemy dalej na foku. Rąbnęło, na
moje oko w ciągu minuty od 2 do 6-7 się rozdmuchało, widoczność góra 200
m. Sasanka na foku idzie równo, ale dość tępo i dryf spory. Brzeg
blisko, kręcę zwrot przez sztag w chwili przycichnięcia wiatru, wychodzi
bez problemu. Następny hals, już wiatr siada. 10 minut, siadło do 3,
stawiamy grota, po problemie.
Post by Tomasz Pionnier
To co powyżej to tylko moje obserwacje, nie chcę twierdzić, że "białych
szkwałów" nie ma, tyle że ja nie widziałem :).
Dokładnie ta samo pomyślałem.
--
Michał Grodecki
Uwaga - w nagłówku adres antyspamowy
Tomasz Pionnier
2004-01-16 20:22:41 UTC
Permalink
<wybaczcie>
Post by Michal Grodecki
za to widziałem szkwały "terenowe" (związane z ukształtowaniem brzegu)
idące 2-3 metry nad wodą, nie marszczące jaj. Potrafią zdrowo "przyłożyć".
^^^^^
To się nazywa żeglarski szósty zmysł, fakt, że jak się człowiek
przyzwyczai, a potem jedank nie zadziała,... :))))

</wybaczcie>
Pozdrawiam ;)
--
Panasonik
Tomasz Pionnier
2004-01-16 20:26:43 UTC
Permalink
Post by Michal Grodecki
za to widziałem szkwały "terenowe" (związane z ukształtowaniem brzegu)
idące 2-3 metry nad wodą, nie marszczące jaj. Potrafią zdrowo "przyłożyć".
^^^^^
To się nazywa żeglarski szósty zmysł!
Pozdrawia Panasonik w figlarnym nastroju ;)
Jerzy Sychut
2004-01-16 21:04:08 UTC
Permalink
Post by joshua
potężnych wiatrów spadowych
Bywaja takie wiatry ale w norweskich fiordach. To tak najblizej. Na
Spitsbergenie (taki modny temat) przy niektorych brzegach i w ciesninie
Hinlopen tez bywaja. Niedzwiedzie tez tam bywaja i ponoc nic sobie z
wiatrow spadzistych nie robia ani z gor lodowych. Zreszta kto ich wie.
Te misie znaczy. W Polsce chyba w tatrzanskich stawach moga wiatry
spadac z wierchow, ale tam nikt nie zegluje to nie wiadomo jak jest, ale
misie sa i nie wiadomo czy lubia jak wiatry spadaja.

Sa tez inne fenomeny zeglarskie, np. pieniaca sie woda w ktora jachty
wpadaja jak w odchlan. Baltyk sie czasem konczy i zaczyna o metr nizej.
Wiry powstajace ze zmieszania slodkiej wody ze slona (widzialem na
filmie jak lodke wessalo), albo tez i ze slonej wody lecz o roznej
gestosci, statek potrafia wciagnac. Osmiornice oplataja swoimi ramionami
zaglowce. Tez gdzies slyszalem. O krokodylach co na zaglowki wchodza w
polnocnej Australii nie bede sie rozwodzil bo kazdy o tym wie.
Post by joshua
tzw."biały szkwał"
Nasluchalem sie o takich szkwalach, "dwunastek" gawedziarzom nie
starczylo. Sprawdzilem kilka opowiesci i okazalo sie ze gdy mierzyli w
skali Beuforta (na oko, wedlug opisow) wychodzilo im dwa stopnie wiecej
niz w metrach na sekunde (mierzone przyrzadem). Okazywalo sie tez ze
"gwaltowny szkwal" to bylo przyspieszenie wiatru np. z 3-4 m/s do 8-9
m/s. Krotkotrwale zreszta.

Faktycznie jest taki fenomen pogody jak szkwal, lecz gdy lodka jako tako
przygotowana i dzielny "kierownik jednostki plywajacej", to tylko sie
trzeba wytrzec recznikiem, jak minie, po kilkunastu minutach. Bywa ze
refowac nie trzeba i wystarczy wyluzowac szota grota. Jak zagle prywatne
(nie czarterowe), to szkoda i lepiej opuscic. Szkwal to takie cos jak w
wesolym miasteczku na "mlynie diabelskim" pojezdzic. Przez moment
STRASZNIE ale latwo sie przyzwyczaic.
Post by joshua
Miałem tez przyjemność
Mialem nieprzyjemnosc znalezc sie w kilku szkwalach, ale gdy "zlapalo"
mnie na Zalewie Szczecinskim, to nie wiedzialem czy sie smiac czy
ocierac z wody i z tej radosci prawie mnie wywialo na sieci. Prawie, bo
w pore je wypatrzylem w tumanach pylu wodnego.

Akurat sciagnalem zagle i nie zdazylem zalozyc malego foka, gdy
dmuchnelo. Do Kanaly Piastowskiego mialem z pol mili wiec sie
niespecjalnie spieszylem i ladnie ukladalem sciagniete zagle, tylko
motorek wlaczylem. Gdy juz wplynalem w Kanal dziwilem sie sporej kolejce
statkow co jeden za drugim sie ustawily i nie wychylily dzioba na Zalew,
dopoki mojej malenkiej lodeczki z mostkow nie zobaczyli.
Post by joshua
jak sobie poradziliście jak sie zachowaliscie??
Ten temat, a wlasciwie podobny o "nawykach" mazurskich na morzu kiedys
tu przerabialismy i co celniejsze uwagi zebralem. Zbior jest pod: <http://sychut.com/nav/doc/nawyki.html>.
Polecam, bo tam perelki literackie, z zycia wziete.

Sporo o bezpiecznym zeglowaniu jest pod <http://sychut.com/nav/doc/praktyka.html>.

PS.
Nie wypada sie podpisac, jakos?
--
Jerzy Sychut, Stockholm
http://sychut.com/jerzy
Jarek Czyszek
2004-01-16 22:28:58 UTC
Permalink
Post by Jerzy Sychut
Baltyk sie czasem konczy i zaczyna o metr nizej.
Licecia poetica - moja, bywa tak na wyplyceniach, na Lawicy Slupskiej jak
najbardziej i na podejsciach do brzegu z platforma abrazyjna. Ze znanych mi
miejsc to min. w Kolobrzegu i w Trelleborgu (aby byc rowno po obu stronach
Baltyku). Nie nalezy opisow marynarskich brac zbyt doslownie, ale znam
niejednego co w Drakkeny nie wierzyl ale sie, po kilku razach nawrocil.
Typow bez wyobrazni w morzu na dluzej nie ma, nie utrzymuja sie...
Post by Jerzy Sychut
starczylo. Sprawdzilem kilka opowiesci i okazalo sie ze gdy mierzyli w
skali Beuforta (na oko, wedlug opisow) wychodzilo im dwa stopnie wiecej
niz w metrach na sekunde (mierzone przyrzadem). Okazywalo sie tez ze
"gwaltowny szkwal" to bylo przyspieszenie wiatru np. z 3-4 m/s do 8-9
m/s. Krotkotrwale zreszta.
Colesa tez czytalem. Dziwna sprawa, bo ze mna to jest odwrotnie, ile razy
oceniam no oko w skali Beuforta to zawsze jest nizej niz wychodzi tym co
mierza wiatromierzem, i to jest prawidlowo bowiem predkosc wiatru w skali
Beuforta jest srednia predkoscia z godziny mierzona na poziomie 10 metrow
nad woda. Zdarzylo mi sie nawet, Jurek, wplynac do Visby gdzie miejscowi
opowiadali o jakims sztormie a ja go nie zauwazylem, pewno oni mierzyli
wiatromierzami, a ja na oko, bo mi sie moj popsul (prawde powiedziawszy, nie
mialem). Blad w ocenie na oko bierze sie z kilku rzeczy, po pierwsze z braku
doswiadczenia, po drugie z kursu jachtu - jesli plyniemy na wiatr to sie
wydaje, ze wiecej, jesli z wiatrem, to mniej.

.
Post by Jerzy Sychut
Miałem tez przyjemno¶ć
Mialem nieprzyjemnosc znalezc sie w kilku szkwalach, ale gdy "zlapalo"
mnie na Zalewie Szczecinskim, to nie wiedzialem czy sie smiac czy
ocierac z wody i z tej radosci prawie mnie wywialo na sieci. Prawie, bo
w pore je wypatrzylem w tumanach pylu wodnego.
Mnie sie zdarzylo w szkwale kolo Dalaro podawac hol na szwedzki jachcik,
ktory majac wiatromierz najwyrazniej zwatpil w swoje szanse i zaczal wzywac
pomocy. Wialo jak wialo, najgorzej ze nic spod deszczu nie bylo widac.
Natomiast co do jeziorowych bialych szkwalow, to w pazdzierniku tego roku
przezylem swoj chrzest bojowy w Mragowie. Byly mistrzostwa Bazy Mragowo,
ostatnia prawie impreza przed koncem sezonu, jakos w polowie miesiaca.
Jezioro (nazwy mi nie znanej) pelne optymistow z ich maloletnimi sternikami,
szkwaliki chodzily od rana, deszcz na przemian z gradem, niebo blekitne i
tylko od czasu do czasu przysloniete niskimi i ponurymi chmurami. Smy
smigali motoroweczka w lewo i w prawo, bo to sie komus rozprze wymeldowalo,
to tam przedluzka od steru puscila, to tam tamto. Najgorzej dla mnie, bo to
cholera wiedziala z ktorej strony przywieje, raz zza jednej, raz zza drugie
gorki, pelen spontan. No i przywialo zza trzeciej; niebo niskie, deszcz
zacinajacy, zimno jak cholera, jeziorko sie zabielilo i zaczelo chlapac do
pontonu. Kilka lodeczek sie przefajtnelo, wiekszosc stanela w lini wiatru
robiac straszny halas trzepoczacymi zaglami, a kilkunastu podebralo szoty i
smigalo raz w lewo, raz w prawo, bo im sie jezioro za szybko konczylo.
Dzieciak byl pod wrazeniem;
- Tato, fajne bylo.
Trener Maciek, co tosmy razem na pontoniku plywali, a on tam przedtem na
maxiracerach zeglarstwo wielkomorskie uprawial, sie pyta;
- Panie kapitanie, ile to teraz wieje?
a ja mu mowie;
- Nie wiem, Macius, nie wiem. Gdybysmy tak teraz na morzu byli...
- Ooo, gdybysmy tak teraz na morzu byli to bysmy wiedzieli.
- No, bysmy wiedzieli.
Bysmy wiedzieli, a tak to nie wiemy, zawszec to jezioro inaczej z pontoniku
wyglada nizli morze z Zaruskiego...
Pozdrowienia - Jarek
myszek
2004-01-17 09:55:16 UTC
Permalink
Post by Jarek Czyszek
Natomiast co do jeziorowych bialych szkwalow, to w pazdzierniku tego roku
przezylem swoj chrzest bojowy w Mragowie.
[...]
Post by Jarek Czyszek
Najgorzej dla mnie, bo to
cholera wiedziala z ktorej strony przywieje, raz zza jednej, raz zza drugie
gorki, pelen spontan. No i przywialo zza trzeciej;
I o to chodzi, o to chodzi... :-))))))

pozdrawiam

krzys zwykle srodladowy
--
_^..^_)_
\ /
\____/
Ron
2004-01-16 22:28:57 UTC
Permalink
Post by Jerzy Sychut
Post by joshua
Miałem tez przyjemność
Mialem nieprzyjemnosc znalezc sie w kilku szkwalach, ale gdy "zlapalo"
mnie na Zalewie Szczecinskim, to nie wiedzialem czy sie smiac czy
ocierac z wody i z tej radosci prawie mnie wywialo na sieci. Prawie, bo
w pore je wypatrzylem w tumanach pylu wodnego.
maj, zalew szczecinski.
uderzenie silnego wiatru, siekacy deszcz - wszystko nagle, nieznacznie
poprzedzone chmura
ktora michal na szczescie szybko wyczail. szmata w dol, kataryna w ruch.
jakos poszlo.
heh, kolezanka nawet nie zauwazyla ze plynie w przeciwnym kierunku do
pierwotnego :))
myszek
2004-01-17 09:55:28 UTC
Permalink
Post by Jerzy Sychut
Nasluchalem sie o takich szkwalach, "dwunastek" gawedziarzom nie
starczylo. Sprawdzilem kilka opowiesci i okazalo sie ze gdy mierzyli w
skali Beuforta (na oko, wedlug opisow) wychodzilo im dwa stopnie wiecej
niz w metrach na sekunde (mierzone przyrzadem). Okazywalo sie tez ze
"gwaltowny szkwal" to bylo przyspieszenie wiatru np. z 3-4 m/s do 8-9
m/s. Krotkotrwale zreszta.
Klopot w tym, ze przyrost predkosci wiatru o 3-4m/s od 5 do 8/9m/s
daje ok. 3-krotny przyrost sily na zaglach... A to moze dac popalic*,
jezeli braknie czasu na ich zrzucenie lub zarefowanie.
Oczywiscie osmiornice sa grozniejsze ;-)


*Proste wyluzowanie zmniejsza te sile o najwyzej 1/3, a zapas
statecznosci lodki od przechylow normalnych do granicznych jest zwykle
dwukrotny - to od normalnej zeglugi przechodzimy do walki o zycie,
a od zeglugi na granicy mozliwosci do wywrotki.

pozdrowienia

krzys
--
_^..^_)_
\ /
\____/
Populares
2004-01-16 20:53:43 UTC
Permalink
Post by joshua
Każda osoba pływająca po jeziorach Mazurskich, zdaje sobie sprawe z
wystepowania tam specyficznego mikrolklimatu który obfituje występowaniem
potężnych wiatrów spadowych, tzw."biały szkwał" Miałem tez przyjemność
przeżyć taki szkwał pare lat temu,który skonczył sie niestety wywrotką
mojego jachtu. może ktos jeszcze miał okazje przeżyć coś takiego jak sobie
poradziliście jak sie zachowaliscie??
Nie wiem dokładnie co rozumiesz pod pojęciem białego szkwału. Zdarzyło
mi się jednak raz w ponad 20 letniej historii mojego pływania po
Mazurach coś takiego, że w połowie sierpnia w słoneczne popołudnie i
właściwie bezwietrzne na Niegocinie w trakcie beztroskiej kąpieli w
odległości ok. 200 m od brzegu nagle zrobiło się ciemno, a potem rąbneło
bardzo ostre uderzenie wiatru. Byłem tylko z dziewczyną. Zanim
pokapowaliśmy się co się dzieje, łódka bez żagli zasuwała z wiatrem jak
motorówka po spienionych falach. Lunął deszcz. Zniosło nas w jakąś
odległą zatokę w trzciny. Nie mieliśmy szans na pokierowanie łódką, czy
jakieś sensowne jej zakotwiczenie. Burza trwała potem jeszcze całą noc.
Łódka przechylona na bok przez wiatr i tłuczona o dno przez fale (na
szczęście dno muliste, a łódka pancerna) stała więc głęboko w trzcinach
do rana, a wyciągnięcie jej stamtąd zajęło nam całe następne
przedpołudnie.
Tomasz Pionnier
2004-01-17 12:31:39 UTC
Permalink
jakieś sensowne jej zakotwiczenie. Burza trwała potem jeszcze całą noc.
Post by Populares
Łódka przechylona na bok przez wiatr i tłuczona o dno przez fale (na
szczęście dno muliste, a łódka pancerna) stała więc głęboko w trzcinach
do rana, a wyciągnięcie jej stamtąd zajęło nam całe następne
przedpołudnie.
A, niech mi tam, odgrzeję stary temat, najwyżej dorobię się kilku sińców :)
Piszesz: "tłuczona o dno przez fale".
To właśnie dlatego jestem "grupowym" przeciwnikiem "uciekania w krzaki",
gdy przywieje, a są jeszcze jakieś inne wyjścia.
Pozdrowienia,
--
Tomek "Panasonik" Pionnier
Tomek Janiszewski
2004-01-17 13:03:26 UTC
Permalink
Post by Tomasz Pionnier
A, niech mi tam, odgrzeję stary temat, najwyżej dorobię się kilku sińców :)
Piszesz: "tłuczona o dno przez fale".
To właśnie dlatego jestem "grupowym" przeciwnikiem "uciekania w krzaki",
gdy przywieje, a są jeszcze jakieś inne wyjścia.
Ależ najzupełniej słuszna uwaga. Niewątpliwie fatalne skutki mogłaby mieć
ucieczka np na płytki, kamienisty i pozbawiony jakiejkolwiek osłony od pn-
zach (a właśnie stamtąd najczęciej wieją wiatry podczas burz) kamienisty
brzeg Kępy Kwickiej na Śniardwach. Na znacznie mniejszą skalę niebezbieczny
jest też wschodni brzeg Zalew Zegrzyńskiego na pn. od Hotelu Mazowsze - są
tam wprawdzie trzciny, ale w nich - kamienie, zdradzające swoją
obecność "explozjami" wyrzucającymi wysokie fontanny wody. Oczywiście, w
miarę możliwości należy się chronić w miejscach osłoniętych, jeśli takich nie
ma w zasięgu to wybierać trzciny (niestety kamienie i tam mogą się trafić),
rzucić kotwicę w dostatecznej odległości od brzegu i to na linie przedłużonej
np. cumą. A i przeczekanie burzy na wodzie (absolutnie bez grota, i z fokiem,
najlepiej małym, "sztormowym" i z rozwiązanymi "ósemkami" na szotach
utrzymywanym tak długo jak to możliwe, dopóki nie urzymy zbliżającego
się "białego szkwału" - inaczej jacht bez prędkości będzie narażony na
obrócenie bokiem do fali i wywrócenie nawtet bez żagli) może być w takiej
sytuacji rozsądniejszym rozwiązaniem niż ucieczka do niebezpiecznego lub
nieznanego brzegu.
Chyba że żeglujemy na malutkiej łódeczce, którą zdołamy i zdążymy wyciągnąć z
wody.

Pozdrawiem
Tomek Janiszewski
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
radek
2004-01-18 10:23:36 UTC
Permalink
A i przeczekanie burzy na wodzie (absolutnie bez grota, i z fokiem,
Post by Tomek Janiszewski
najlepiej małym, "sztormowym" i z rozwiązanymi "ósemkami" na szotach
utrzymywanym tak długo jak to możliwe, dopóki nie urzymy zbliżającego
się "białego szkwału" - inaczej jacht bez prędkości będzie narażony na
obrócenie bokiem do fali i wywrócenie nawtet bez żagli) może być w takiej
sytuacji rozsądniejszym rozwiązaniem niż ucieczka do niebezpiecznego lub
nieznanego brzegu.
Fale mogace wywrocic jacht (pomijam otkrytopokladowe) na Srodladziu?
Ciekwawe. Kiedy taka fala mialaby sie niby rozbudowac i gdzie?

W obecnych realiach (jachty z silnikami)polecam albo wczesniejsza ucieczke pod
nawietrzny brzeg lub jezeli jest juz zbyt pozno zrzucenie i sklarowanie grota
tak by zapobiec wywianiu, znaczne zredukowanie powierzchni foka na rolerze,
a dla tych co czuja sie niepewnie odpalenie "kataryny". W przypadku
bardzo silnego wiatru pozwoli to na utrzymanie predkosci wystarczajacej
do zachowania sterownosci i utrzymania pozycji "ostro" na wiatr nawet
jesli faktycznie plyniemy do tylu.

Zdecydowanie odradzam tez doprowadzanie do lopotu zagla - w takich warunkach
jego zniszczenie potrwa kilka minut
Post by Tomek Janiszewski
Pozdrawiem
Tomek Janiszewski
Pozdrawiam

Radek Żurek
--
============= P o l N E W S ==============
archiwum i przeszukiwanie newsów
http://www.polnews.pl
Tomasz Pionnier
2004-01-18 11:09:01 UTC
Permalink
Post by Tomek Janiszewski
A i przeczekanie burzy na wodzie (absolutnie bez grota, i z fokiem,
Post by Tomek Janiszewski
najlepiej małym, "sztormowym" i z rozwiązanymi "ósemkami" na szotach
utrzymywanym tak długo jak to możliwe, dopóki nie urzymy zbliżającego
się "białego szkwału" - inaczej jacht bez prędkości będzie narażony na
obrócenie bokiem do fali i wywrócenie nawtet bez żagli) może być w takiej
sytuacji rozsądniejszym rozwiązaniem niż ucieczka do niebezpiecznego lub
nieznanego brzegu.
Fale mogace wywrocic jacht (pomijam otkrytopokladowe) na Srodladziu?
Ciekwawe. Kiedy taka fala mialaby sie niby rozbudowac i gdzie?
Fala o dość sporej amplitudzue (jak na warunki jeziorowe) tworzy się
przy bardzo silnym wietrze nawet w kilka minut - i taka już zostaje, to
nie jest tak że po dwóch godzinach czy dobie "stan morza" będzie jakoś
znacząco inny - ze względu na rozmiary jezior. Oczywiście, że im więcej
fala ma miejsca, żeby się rozbudować, tym jest większa, ale czasu do
powstania potrzebue naprawdę niewiele. Przy czym nie chodzi tu o fale,
które z impetem wpadają na pokład i przewracają łodkę (takie masz racje,
nie występują), wystarczy, że ją dobrze rozbujają.

Widziałem jachty (mieczowe) na cumach odchylane naporem wiatru na sam
takielunek ok. 30-45 stopni. W porcie, _bez_fali_. Gdyby do tego dodać
falę, ustawienie bokiem do niej i wywołującego ją
_bardzo_silnego_wiatru_ (przecież
Tomek pisze o "białym szkwale") to w takich warunkach wywrotka
niesterownego jachtu niestety nie jest już tylko ciekawostką, ale
realnym zagrożeniem.
Pozdrawiam,
--
Tomek "Panasonik" Pionnier
Krzysiek Kiełczewski
2004-01-18 11:53:44 UTC
Permalink
Post by radek
Zdecydowanie odradzam tez doprowadzanie do lopotu zagla - w takich warunkach
jego zniszczenie potrwa kilka minut
Nie zawsze. Kolega sprawdzał na trzyletnich żaglach. Wiało tak, że
w bajdewindzie połozyło ich przy zupełnie wyluzowanych żaglach.
Żagle były w łopocie przez kilka minut i żadnych strat
nie stwierdzono.

Pozdrawiam,
Krzysiek Kiełczewski
Tadeusz/Szczepan
2004-01-19 09:23:59 UTC
Permalink
Użytkownik "Krzysiek Kiełczewski"
Post by Krzysiek Kiełczewski
Post by radek
Zdecydowanie odradzam tez doprowadzanie do lopotu zagla - w takich warunkach
jego zniszczenie potrwa kilka minut
Nie zawsze. Kolega sprawdzał na trzyletnich żaglach. Wiało tak, że
w bajdewindzie połozyło ich przy zupełnie wyluzowanych żaglach.
Żagle były w łopocie przez kilka minut i żadnych strat
nie stwierdzono.
Witam
Jezeli zagle pyly w lopocie
to kolega nie mogl ich zrzucic?
A w sprawie 'braku' strat
- potwierdza to tylko przyslowie,
ze 'co poniektorzy' maja szczescie;
poza tym zagle _na_pewno_ odczuly
skutki takiej zabawy - po prostu
podra sie w blizszej a nie w dalszej
przyszlosci
Pozdrawiam
--
Tadeusz W. 'Szczepan' Kopec'
'Kochani nie bojcie sie statkow! One naprawde skreca
(wylaczajac przypadki kiedy nie skreca)'
(c) by marek Witbrot
Krzysiek Kiełczewski
2004-01-19 09:34:20 UTC
Permalink
Post by Tadeusz/Szczepan
Witam
Jezeli zagle pyly w lopocie
to kolega nie mogl ich zrzucic?
Chyba nie. Położyli się w pełnym łopocie z całą załogą na balaście.
Nie wiem jak to *dokładnie* wyglądało, bo byłem wtedy 300km dalej ;-)

Pozdrawiam,
Krzysiek Kiełczewski
Tomek Janiszewski
2004-01-19 09:57:17 UTC
Permalink
Post by Krzysiek Kiełczewski
Chyba nie. Położyli się w pełnym łopocie z całą załogą na balaście.
Nie wiem jak to *dokładnie* wyglądało, bo byłem wtedy 300km dalej ;-)
A to świadczyłoby o tym, że nie przyswoili sobie odruchu pozwalającego
uniknąć wywrotki w sytuacji gdy podawane na sztampowych PZŻ-towskich kursach
sposoby redukcji przechyłu: balastowanie, ostrzenie w bajdewindzie aż do
łopotu, luzowanie żagli - przestają być skuteczne po utracie prędkości przez
jacht.
Też byłem kiedyś bliski wywrotki w podobnej sytuacji: trzymając kurczowo
ster "na ostrzenie" mogłem tylko bezsilnie przyglądać się jak zatrzymany w
miejscu "Orion" z wyluzowanymi, łopoczącymi żaglami "odkręca się" coraz
bardziej bokiem do wiatru pogłębiając przechył. Na szczęscie zanim doszło do
wywrotki, szkwał się skończył.
Uratować jacht przed wywrotką może w podobnej sytuacji energiczne odpadnięcie
do pełnego baksztagu, zanim jescze jacht utraci prędkość, oczywiście wraz z
odpowiednim luzowaniem żagli. W początkowej fazie siła odśrodkowa działająca
na maszt będzie redukować przechył - odwrotnie niż to się dzieje przy
niekontrolowanym wyostrzeniu z baksztagu (co często kończy się wywrotką)
Oczywiście, przy takim odpadaniu nie wolno dopuścić do niekontrolowanej rufy.
Dlatego właśnie istotne jest, aby przed uderzeniem burzowego szkwału zrzucić
grota: "niekontrolowana rufa" na samym foku jest o wiele mniej niebezpieczna,
a i utrzymanie jachtu w pełnym kursie będzie o wiele łatwiejsze niż na obydwu
żaglach a szczególnie z niezrzuconym, niezrefowanym nawet grotem - i ze
zrolowanym fokiem.

Pozdrawiam
Tomek Janiszewski
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
joshua
2004-01-19 10:19:08 UTC
Permalink
Znajomy własnie podczas tego szkwału odpadł do baksztagu, szkwał miał wtedy
prędkość ponad 100km/h
skończyło sie to tak że micropolo weszło wslizg a potem masz został
skoszony. Niezedążylizrzucić grota.
prawda jest taka jeżlei przed uderzeniem tak potężnego szkwału sie
nieprzygotujesz (zrzucenie zagli) może sz mieć potem wielki problem
Pozdrawiam
radek
2004-01-18 09:46:54 UTC
Permalink
Byłem tylko z dziewczyną. Zanim
Post by Populares
pokapowaliśmy się co się dzieje, łódka bez żagli zasuwała z wiatrem jak
motorówka po spienionych falach. Lunął deszcz. Zniosło nas w jakąś
odległą zatokę w trzciny. Nie mieliśmy szans na pokierowanie łódką, czy
jakieś sensowne jej zakotwiczenie. Burza trwała potem jeszcze całą noc.
Łódka przechylona na bok przez wiatr i tłuczona o dno przez fale (na
szczęście dno muliste, a łódka pancerna) stała więc głęboko w trzcinach
do rana, a wyciągnięcie jej stamtąd zajęło nam całe następne
przedpołudnie.
Spojrz na to z innej strony: sam z dziewczyną w trzcinach, burza trwala cala
noc, fala rzucala jachtem. Sa gorsze sytuacje . Sadzac z Twojego opisu
"a wyciągnięcie jej stamtąd zajęło nam całe następne przedpołudnie."
bylo calkiem przyjemnie ;)

Pozdrawiam

Radek Żurek
--
============= P o l N E W S ==============
archiwum i przeszukiwanie newsów
http://www.polnews.pl
Populares
2004-01-21 12:18:07 UTC
Permalink
Post by radek
Spojrz na to z innej strony: sam z dziewczyną w trzcinach, burza trwala cala
noc, fala rzucala jachtem. Sa gorsze sytuacje . Sadzac z Twojego opisu
"a wyciągnięcie jej stamtąd zajęło nam całe następne przedpołudnie."
bylo calkiem przyjemnie ;)
Nie mówię, że nie ;-)
Micha³ Domañski
2004-01-23 14:20:01 UTC
Permalink
Post by Populares
Post by radek
bylo calkiem przyjemnie ;)
Nie mówię, że nie ;-)
:D


--
Pozdrawiam,

Michał Domański ***@tenbit.pl

Tomek Janiszewski
2004-01-17 12:17:35 UTC
Permalink
Post by joshua
Każda osoba pływająca po jeziorach Mazurskich, zdaje sobie sprawe z
wystepowania tam specyficznego mikrolklimatu który obfituje występowaniem
potężnych wiatrów spadowych, tzw."biały szkwał" Miałem tez przyjemność
przeżyć taki szkwał pare lat temu,który skonczył sie niestety wywrotką
mojego jachtu. może ktos jeszcze miał okazje przeżyć coś takiego jak sobie
poradziliście jak sie zachowaliscie??
Nietypowe doświadczenie z "białym szkwałem" (o ile to miałeś na myśli) miałem
w ubiegłym sezonie. Nie były to absolutnie góry (co przeczy teoriom
o "wiatrach spadowych" o czym zresztą powiedzieli inni, co więcej nie były to
też Mazury. Więc nie może być też mowy o "specyficznym" mikroklimacie, chyba
że takowy posiada... pogranicze pn. Mazowsza i Kurpiów ;-)
Prawdziwe zaś "białe szkwały", takie pojawiające się przy bezchmurnym niebie,
i naprawdę bardzo mocne, istotnie występują w okolicach o "specyficznym"
klimacie. Tropikalnym.
A ponieważ o tym co mnie spotkało pisałem już na Grupie, ponownie pisać już
nie muszę. Zachęcam natomiast do lektury:

http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=artykul&group=pl.rec.zeglarstwo&aid=26969449

Pozdrawiam
Tomek Janiszewski
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
joshua
2004-01-17 13:37:10 UTC
Permalink
Niejestem gawędziarzem a cos takiego przeżyłem pare lat temu na Mamrach
Nadeszła chmura burzowa ,i na 10 min przed uderzeniem szkwału założyłem
profilaktycznie jeden ref. Niespodziewałem sie tak podężnego uderzenia
wiatru. Nagle zobaczyłem białą sciane przedemną, wiatr poderwał wode,
zdążyłem tylko zżucić grota, i foka do połowy kiedy odwróciło mniew burtą do
wiatru.....
W żaglach było poświeconych pare artykułów na ten temat takze odsyłam
zainteresowanych do lektury
Sytuacja miała miejsce 17 sierpnia 2000 roku, kilkadzieisąt jachtów
wywróconych, dwie osoby utoneły, siła wiatru doszła do 25 m/sek czyli 10
B( wsytarczająco jak na jachty śródlądowe)
Użyte przeze mnie okreslenia biały szkwał, wiatry spadowe są dyskusyjne.
Nazwijmy więc zjawisko po imieniu, prąd zstępujący, coś takiego istnieje i
może nieźle przyłożyć o czym sie przekonałem. Była to dla mnie przykra
nauka, ale nauczyła mnie jednego. Pokory.
Tomasz Pionnier
2004-01-17 16:03:57 UTC
Permalink
Post by joshua
Niejestem gawędziarzem a cos takiego przeżyłem pare lat temu na Mamrach
Nadeszła chmura burzowa ,i na 10 min przed uderzeniem szkwału założyłem
profilaktycznie jeden ref. Niespodziewałem sie tak podężnego uderzenia
wiatru. Nagle zobaczyłem białą sciane przedemną, wiatr poderwał wode,
zdążyłem tylko zżucić grota, i foka do połowy kiedy odwróciło mniew burtą do
wiatru.....
Jak można wywnioskować z postu, byłeś na jachcie sam.
Jeśli to prawda, to myślę, że jacht w momencie zrzucania foka miał
żagiel, a nie miał prędkości ani sternika. Czy właśnie tak było?
Nie chodzi mi ,broń mnie Neptunie o to, żeby Cię oceniać, ale każdy taki
przypadek staram się trochę podrążyć, bo jak wiadomo, diabeł tkwi w
szczegółach...
Post by joshua
W żaglach było poświeconych pare artykułów na ten temat takze odsyłam
zainteresowanych do lektury
Sytuacja miała miejsce 17 sierpnia 2000 roku, kilkadzieisąt jachtów
wywróconych, dwie osoby utoneły, siła wiatru doszła do 25 m/sek czyli 10
B( wsytarczająco jak na jachty śródlądowe)
Tak się składa, że byłem wtedy na wodzie, właśnie przeszedłem most
sztynorcki udając się na północ. Silne uderzenie wiatru mozna było
wywnioskować z koloru chmury, która, przyznam, dość nagle pojawiła się
na niebie. Była, hm... straszna. Granatowa. COŚ musiało się wydarzyć, bo
takie osobniki po niebie nie chadzają dla przyjemności.
Jeszcze przed uderzeniem wiatru zdążyliśmy zarefować grota i dodatkowo
przygotować się do jego ewentualnego zrzucania, wygłosiłem również
pogadankę o tym, jak to rolfoki na stalówce nie działają w ciężkich
warunkach. Jak się potem okazało, niepotrzebnie :)
Jak zaczęło giąć, "grot dół" został wykonany błyskawicznie, bo załoga
była na to przygotowana. Z grotem zdążyliśmy. Gorzej z fokiem, bo -
całkiem wyluzowany robił mnóstno huku i nijak nie dawał się opanować,
ale że odpaliłem w porę silnik
nie stanowiło to problemu dla jachtu jako całości. Fali nie było, bo to
Kirsajty.
Do dziś pamiętam napór wiatru na plecy w chwili, gdy załoga dzielnie,
lecz całkowicie bezskutecznie próbowała "zgasić" foka :)))). Dopiero
jak moja obecna żona chwyciła na dziobie za fał rolfoka, okazało się, że
moje opowieści o tym, że nie działa to było jedno wielkie kłamstwo :)))
- działał, a fok całe szczęście zwinął się prawidłowo i przeżył całą tę
sytuację bez żadnego rozdarcia. Aż dziw.
Co do innych jachtów obok nas - jeden z dwóch idących na żaglach fiknął
od razu, inne szły na silnikach (bo to Kirsajty :)) ). Jako że nie było
fali, więc wyławianie "rozbitków" poszło sprawnie.
Wg. mnie ważne było to, że podczas zrzucania żagli nie straciłem
prędkości i w konsekwencji łopoczący fok dał się w końcu opanować i nie
zagroził łódce.
Cholernym błędem było to, że nie mieliśmy opanowanego "awaryjnego",
czyli klasyznego sposobu zrzucenia foka. Gdy jezioro się rozhuśtało i
gdyby rolfok jednak nie zadziałał, w _najlepszym_ razie straciłbym foka.
Od tej pory jestem bogatszy o jeszcze jeden punkt "checklisty
bezpieczeństwa" przed wyjściem z portu.

Za jakąś godzinę wyszliśmy na Mamry -smutny widok - kilka, kilkanaście
kadłubów w pozycji "grzyb". Pływaliśmy od jednego do drugiego, tak jak i
statek policji, który podpłynął do mnie i spytał, co się stało z
ludźmi z tych jachtów. Odpowiedziałem, że prawdopobnie zdjął ich WOPR,
bo widzieliśmy wcześniej ich motorówki. Ale dlaczego policja tego nie
wiedziała, do dziś nie wiem :)
Post by joshua
Użyte przeze mnie okreslenia biały szkwał, wiatry spadowe są dyskusyjne.
Nazwijmy więc zjawisko po imieniu, prąd zstępujący, coś takiego istnieje i
może nieźle przyłożyć o czym sie przekonałem. Była to dla mnie przykra
nauka, ale nauczyła mnie jednego. Pokory.
Dobrze pojętej pokory na wodzie nigdy dość. A i na lądzie :)
Sorry za nieco przydługą gawędę, ale było to najsilnijesze uderzenie
wiatru, jakie spotkałem na jeziorze, więc w sam raz na ten wątek :)
Pozdrowienia,
--
Tomasz "Panasonik" Pionnier
Waldi
2004-01-18 11:00:58 UTC
Permalink
Ciach wszystko
Witajcie:)
To i ja sie podziele. Jakos tak 6 lat temu w sierpniu szlismy przez
Beldany w kier. na Mikolajki . Dzien byl niezwylke sloneczny i powiewalo
0,5 do 1 ( z SWW) cieplo i duszno. Bedac na wysokosci Piaskow najpierw
uslyszalem lopot zagli, lodki idace przedemna w odleglosci moze 300m
nagle zaczely sie klasc, moment po tym byla biala sciana wody i wiatru,
uderzyla w nas od burty z dziobu. Bylismy tylko we dwoje przy czym moja
lepsza polowa wlasnie sie opalala w kokpicie. Puscilem grota do lopotu i
zeby nie stracic predkosci zaczalem odpadac. Lodka (Mak606) zlapala duzy
przechyl (nok bomu szedl po wodzie) fok ciagna udalo nam sie schronic za
cypel fakt ze bylo blisko moze z 50 m. Za cyplem bylo juz spokojnie
zwinalem foka (to moglem zrobic sam) i chcialem zrzucic grota ale szkwal
juz przeszedl zrobilem sztag i poplynelismy dalej. Niestety nie wszyscy
mieli tyle szczescia byly dwie polozone lodki do jednej podplynelismy i
pomoglismy postawic ale to juz OT. Mysle ze w tego typu sytuacjach nie
mozna dopuscic do utraty sterownosci i trzeba w zwiazku z tym utrzynac
predkosc chyba ze zdazymy zrzucic zagle no ale musi sie udac znaczy
trzeba miec na to czas i zaloge.

stopy wody
Waldek
Michal Grodecki
2004-01-18 12:01:44 UTC
Permalink
Waldi wrote:
[cut]
Post by Waldi
Mysle ze w tego typu sytuacjach nie
mozna dopuscic do utraty sterownosci i trzeba w zwiazku z tym utrzynac
predkosc chyba ze zdazymy zrzucic zagle no ale musi sie udac znaczy
trzeba miec na to czas i zaloge.
Z tą opinią całkowicie się zgadzam. Dodam tylko że warto mieć spory
zapas miejsca po zawietrznej - to daje możliwość ucieczki na foku
(częściowo nawiniętym na rolfok jeżeli ma się takowy i ocenia się że
cały fok to za dużo żagla) z wiatrem. W przypadku ewentualnej awarii
jest też więcej czasu na jej usunięcie przed wylądowaniem na brzegu.
--
Michał Grodecki
Uwaga - w nagłówku adres antyspamowy
Tomasz Pionnier
2004-01-18 12:59:12 UTC
Permalink
Post by Michal Grodecki
[cut]
Post by Waldi
Mysle ze w tego typu sytuacjach nie
mozna dopuscic do utraty sterownosci i trzeba w zwiazku z tym
utrzynac predkosc chyba ze zdazymy zrzucic zagle no ale musi sie udac
znaczy trzeba miec na to czas i zaloge.
Z tą opinią całkowicie się zgadzam. Dodam tylko że warto mieć spory
zapas miejsca po zawietrznej - to daje możliwość ucieczki na foku
(częściowo nawiniętym na rolfok jeżeli ma się takowy i ocenia się że
cały fok to za dużo żagla) z wiatrem. W przypadku ewentualnej awarii
jest też więcej czasu na jej usunięcie przed wylądowaniem na brzegu.
Z włąsnych obserwacji: na wielu jachtach "jeziorowych" przy wietrze ok.
6-7B (na oko, na oko, nie mam wiatronmierza :)) ) udaje się nawet
utrzymać wysokość na samym foku.

Trochę dygresji na temat ciężkich warunków:

Z rolfokiem jest ten problem, że jeśli jest to tylko stalówka, to raczej
nie ma szans na to, by częściowo zwinięty fok dobrze pracował. CO innego
sztywny sztag, całę szczęście coraz bardziej popularny.

Ubolewam tu na grupie raz po raz - większość (a wszystkie te, które
widziałem) jachtów czarterowych ma tylko jeden komplet żagli, i gdy
naprawdę przywieje to raczej nici ze spokojnej żeglugi - foki są za
słabe na takie warunki i nie zawsze dają się zmnijeszyć rolfokiem, a
grot nawet na drugim refie jest w dalszym ciągu za duży.

Nieustannie też spotykam się z nierozwiązanym dobrze problemem
kontrafału płetwy sterowej - wiadomo, że przy dużym wietrze musi być
wybrany "na blachę", a jakiekolwiek poluzowanie liny na mocowaniu może
się skończyć poważną awarią steru. Aż się prosi zatem o porządne knagi.
Tyle że wtedy pozostaje do rozwiązania problem wejścia na mieliznę,
kamień... Dlatego często stosowane są różne kangi zaciskowe, które przy
wietrze np. do 4B spełniają swoją rolę, ale jak się rozwieje, to ...

Pozdrowienia,
--
TOmek "Panasonik" Pionnier
joshua
2004-01-18 15:03:10 UTC
Permalink
Chciałbym zaznaczyć (opinia Radka) jaka koliwek ucieczka do brzegu
niewchodziła w rachube, gdyz był to sam środek Mamr. Zresztą wtedy niebyło
czasu na nic, szła chmura i nagle przyłożył szkwał 100 km/h, w takiej
sytuacji wszytsko sie troszeczke komplikuje i niema czasu praktycznie na
nic. Może jedynie co by grota zżucić.
Morał tej całej opowieści jest taki widzisz granatową chmure zwlalaj żagel,
odpalaj silnik karz sie ubrać Ciepło załodze, uszczelnij jacht rozdaj
kamilzeki ratunkowei odpadaj z wiatrem pod warunkiem ze masz miejsce po
zawietrznej. Oczywisice jeżeli jeszce masz chwilke czasu, ja od tamtego
czasu gdu zobacze pożądną chmure burzową tak postępuje.
Zapewniam Was, jachty na których pływacie po jeziorach są wqywracalne i
jeżeli myślicie że są niezatapialne to rzycze wam szczęscia. Jeżeli jacht
nabierze wody pójdzie na dno nawet jeżeli ma komory wypornościowe w
większosci wypadków. Wiele osób sie ze mną niezgodzi, ale widizałem jak
jacht mojego kolegi spoczął na dnie jeziora a był niezatapialny. Jeżeli
widzicie że jacht wasz powli tonie polecam przewerócenie jachtu do końca
zeby utworzyła sie w nim poduszka powietrzna która da dodatkową wyporność.
Jachty są konstruowane w ten sposób ze oblicza sie wyporność komór dla
jachtu pustego a raczej podczas żeglugi 2 tyg. jachty niesą puste
Pozdrawiam
Grzegorz Kubera
2004-01-18 20:52:04 UTC
Permalink
Post by Tomasz Pionnier
[cut]
 > Mysle ze w tego typu sytuacjach nie
mozna dopuscic do utraty sterownosci i trzeba  w zwiazku z tym
utrzynac predkosc chyba ze zdazymy zrzucic zagle no ale musi sie udac
znaczy trzeba miec na to czas i zaloge.
Z tą opinią całkowicie się zgadzam. Dodam tylko że warto mieć spory
zapas miejsca po zawietrznej - to daje możliwość ucieczki na foku
(częściowo nawiniętym na rolfok jeżeli ma się takowy i ocenia się że
cały fok to za dużo żagla) z wiatrem. W przypadku ewentualnej awarii
jest też więcej czasu na jej usunięcie przed wylądowaniem na brzegu.
Z włąsnych obserwacji: na wielu jachtach "jeziorowych" przy wietrze ok.
6-7B (na oko, na oko, nie mam wiatronmierza :)) ) udaje się nawet
utrzymać wysokość na samym foku.
Z rolfokiem jest ten problem, że jeśli jest to tylko stalówka, to raczej
nie ma szans na to, by częściowo zwinięty fok dobrze pracował. CO innego
sztywny sztag, całę szczęście coraz bardziej popularny.
Ubolewam tu na grupie raz po raz - większość (a wszystkie te, które
widziałem) jachtów czarterowych ma tylko jeden komplet żagli, i gdy
naprawdę przywieje to raczej nici ze spokojnej żeglugi - foki są za
słabe na takie warunki i nie zawsze dają się zmnijeszyć rolfokiem, a
grot nawet  na drugim refie jest w dalszym ciągu za duży.
Nieustannie też spotykam się z nierozwiązanym dobrze problemem
kontrafału płetwy sterowej - wiadomo, że przy dużym wietrze musi być
wybrany "na blachę", a jakiekolwiek poluzowanie liny na mocowaniu może
się skończyć poważną awarią steru. Aż się prosi zatem o porządne knagi.
Tyle że wtedy pozostaje do rozwiązania problem wejścia na mieliznę,
kamień... Dlatego często stosowane są różne kangi zaciskowe, które przy
wietrze np. do 4B spełniają swoją rolę, ale jak się rozwieje, to ...
Pozdrowienia,
--
TOmek "Panasonik" Pionnier
W pełni się zgadzam i cały czas uważam że stosowanie lekkich płetw sterowych
na śródlądziu, a szczególnie dla ludzi którzy pływają od przypadku do
przypadku to pomyłka. Dlaczego nie wrócić do ciężkich stalowych płetw na
łodkach czarterowych?(a takich jest większość) w końcu to nie regaty.
Wszystkie patenty na kontrafał płetwy jakie do tej pory spotkałem przy
silniejszym wietrze były do niczego!!!!.

z żeglarskim pozdrowieniem Grzesiek
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
Populares
2004-01-21 12:31:03 UTC
Permalink
Post by joshua
Sytuacja miała miejsce 17 sierpnia 2000 roku, kilkadzieisąt jachtów
wywróconych, dwie osoby utoneły, siła wiatru doszła do 25 m/sek czyli 10
B( wsytarczająco jak na jachty śródlądowe)
Wydażenie opisywane przeze mnie w tym wątku także miało miejsce tego
samego dnia, tyle że na Niegocinie.
Populares
2004-01-21 15:43:56 UTC
Permalink
Post by joshua
Sytuacja miała miejsce 17 sierpnia 2000 roku, kilkadzieisąt jachtów
wywróconych, dwie osoby utoneły, siła wiatru doszła do 25 m/sek czyli 10
B( wsytarczająco jak na jachty śródlądowe)
Wydarzenie opisywane przeze mnie w tym wątku także miało miejsce tego
samego dnia, tyle że na Niegocinie.
Loading...