Post by Andrzej BogackiPost by Mariusz GÅówkaJeszcze jedno. Ja w swojej wcale nie takiej długiej karierze
zeglarskiej zaliczyłem tylko jeden kurs wg systmu PZŻ. Na stopień
żeglarza. A wydaje mi
się, że teraz umiem dużo więcej niż po tamtym kursie. Naprawdę wolny wybór.
Ja wybrałem inaczej.
OK. Co do wolnego wyboru tez jestem za. Nieuznawanie cudzych
patentów przez PZZ to bezdyskusyjny skandal (nie jedyny zreszta)
Wiesz - gdyby to zależało od działaczy PZŻ (czyli PZŻ...) to nie
uznawali by niczego poza kwitami na których sami zarobili - do końca
Świata i dzień dłużej...
Nie sądzę też by potencjalnym zagranicznym klientom mazurskich
wypożyczalni jachcików zależało na "uznawaniu" ich kwitów przez PZŻ....
Im zależy na możliwości legalnego żeglowania w Polsce na polskich
jachtach. Czyli na jasnej sytuacji wobec prawa. Nie wobec jakiś tam
związkowych fanaberii.
Niektórzy obywatele Polski "załapia się" na legalne żeglowanie na obcych
papierach... niejako przy okazji ;-)
Post by Andrzej Bogackiale uwazam, że nie nasz system stopni jest zły tylko sposob
realizacji szkolen, koniecznosc odbycia kursu itp. Sam na
egzaminach nie pytam i nie sprawdzam nic czego nie uwazam za
absolutnie konieczne do bezpiecznego plywania.
I jak to jest, kiedy uznajesz sam siebie za wyrocznię?
Jak czujesz się kiedy jednego zdającego "dopuszczasz" do żeglowania, a
inego nie?
Nie zastanawia cię nigdy, że istnieje wcale liczna grupa państw, nie
stawiających żadnych formalnych wymogów dla prowadzenia niewielkich, a
czasem nawet całkiem sporych jachtów? Czy wiesz, jak różna wobec braku
przymusu posiadania kwitów jest tam rola "egzaminatora"?
Post by Andrzej BogackiOt, jak zwroty robią, jak łażą po jachcie, prawo drogi czy zna (na
wodzie) czy podejsc do kei potrafi (na zaglach oczywiście i mam w
d...., ze zwykle podchodzi sie na silniku bo uwazam, że na zaglach
tez moze sie przydac, zreszta na silniku tez to sprawdzam), no nie
powiem człowieka za burta tez musza zrobić ale wazniejsze dla mnie
jest czy gośc jesli nawet mu nie wyjdzie wie w ogóle o co chodzi.
A co powiesz tych co przez samo urodzenie mają "uprawnienia"
wielokrotnie wyższe niż te, na które Ty w pocie czoła egzaminujesz...
Załóżmy, że ktoś urodził się Szwedem, Holendrem czy Brytyjczykiem - aby
żeglować nie potrzebuje wcale wykazywać się przed żadnym związkowym
egzaminatorem. Podobnie jak przed żadnym innym. Taki "urodzony" może nie
zapłacić kurs ani za egzamin - a może żeglować, ciekawe, nieprawdaż?
Może taki szczęśliwy obywatel żeglować tak jak potrafi, odpowiadajac za
to...bywa, że może niemal wszystkim co pływa, do 24 metrów po pokładzie
nawet...
Może ów szczęściarz oszczędzić sobie wydawania idiotycznych komend,
sprawdzania zwrotów, podejść, "człowieków", nikt autorytatywnie nie
oceni mu co jest "ważniejsze" a co mniej, etc, etc...
Może taki szczęśliwiec żeglować i żeglują tam żeglarze bez kwitów -
dziesiątkami i setkami tysięcy - nie przejmując się cale i jakoś nie
ginąc jak lemury.
Jak sądzisz - nie można tak u nas? Czy głupsi jesteśmy od Brytyjczyków,
Holendrów, Szwedów? Potopimy się gromadnie z braku kwitów?
A może nie można tak u nas tylko dlatego, że straszny żal ścisnąłby
wszystkich tych, co uwielbiają sytuację w której mogą (dufni mocą
idiotycznego przepisu) "porządzić i podopuszczać", no i na dodatek
jeszcze zarabiają jakieś psie grosze przy tej okazji?
Post by Andrzej BogackiZadnej krzywdy nigdy nikomu nie robiłem (ani nikt z moich znajomych)
choć reprezentujemy wtedy ten znienawidzony PZZ. Ale zgadzam sie, ze
cały kurs jest do d...
A ja sądzę, ze egzaminy "na stopnie", których posiadanie limituje
możliwość żeglowania - nieuchronnie podążać muszą w ślady kursu...
Czyli całe te egzaminy są do d...
Post by Andrzej BogackiW tej sytuacji stawiam teze, ze uciekanie od polskich stopni za
granice nie jest dobrym rozwiazaniem. Chyba, ze ktoś prowadzi swoją
osobista, prywatną wojne z PZZ. Na zasadzie: "to ja Wam pokaze"
Widzisz - na przykład moim celem nie jest prowadzenie żadnej wojny.
Długo przed tym zanim się wojna "patentowa" zaczęła miałem już tyle
wymyślonych w Polsce kwitów i patentów, by nie mieć w tej wojnie żadnego
interesu...
Ale chcę żeby mój własny, dorosły syn, mógł żeglować na moim własnym
jachcie, kiedy ja uznam, że potrafi.
Bez płacenia "instruktorom" i "licencjonowanym szkołom" za obowiązkową,
dwukrotną parodię szkolenia, i bez opłacania obowiązkowego, dwukrotnego
kabaretu egzaminacyjnego... I jeszcze bez słono opłacanej łachy
związkowych biurw, bez czekania miesiącami na kwit, który "dopuszcza"...
Wreszcie - wybacz, ale bez jakiś tam egzaminatorów z Bożej łaski też...
Jakoś tak bez żenady sadzę, że jeśli tata Szwed czy tata Brytyjczyk może
ocenić kiedy może oddać jacht na tydzień swemu synowi, to ja, tata
Polak, potrafię to nie gorzej...
Nie sądzisz, że potrafię?
Ahoj
--
Jaromir Rowiński
http://www.zeglarstwo.sail-ho.pl/grupowic/grupowic.htm#129