Discussion:
Olej lniany jest dobry !!!!!!!!
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
Radek Zadora
2004-08-18 23:07:18 UTC
Permalink
Witam Szanownych Grupowiczów,
Pod wpływem Jerzego Sychuta zasmakowałem w oleju lnianym (właściwie to moja
drewniana łódka...) :-)
Rzeczywiście fajny materiał do konserwacji drewna.
Nigdzie, poza apteką/hurtownią farmaceutyczną kupić go nie mogę-100 ml
11zł-wychodzi drogo bo przydałoby się 2-3 litry a nawet więcej.W sklepach
nie ma i często zamiast oleju lnianego chcą sprzedać mi pokost lniany, a to
nie to samo :-(
Czasem blisko Bożego Narodzenia jest sprzedawany na targu do potraw
wigilijnych, obleciałem parę, ale to jednak sierpień...
Ktoś wie gdzie kupić tanio ???????? , a może jakaś olejarnia w pobliżu
Lublina lub okolic bliższych/dalszych ???????
Pozdrawiam wylewnie (olej lniany)
Radek Zadora
jakub
2004-08-19 06:28:49 UTC
Permalink
Post by Radek Zadora
Witam Szanownych Grupowiczów,
Pod wpływem Jerzego Sychuta zasmakowałem w oleju lnianym (właściwie to moja
drewniana łódka...) :-)
Rzeczywiście fajny materiał do konserwacji drewna.
Nigdzie, poza apteką/hurtownią farmaceutyczną kupić go nie mogę-100 ml
11zł-wychodzi drogo bo przydałoby się 2-3 litry a nawet więcej.W sklepach
nie ma i często zamiast oleju lnianego chcą sprzedać mi pokost lniany, a to
nie to samo :-(
dobre zrodlo prawdziwego oleju lnianego wysokiej jakosci to sklepy i
hurtownie materialow dla plastykow; litr kosztuje kilka-kilkanascie
zlotych w zaleznosci od opakowania i producenta. Twoja niechec do
pokostu lnianego jest o tyle uzasadniona ze najczesciej nie wiadomo co
tam do srodka producent wlal, ale _prawdziwy_ pokost lniany ma ogromna
zalete: twardnieje szybciej i jest bardziej wodoodporny od czystego
oleju, ktory przy zbyt wczesnym kontakcie z woda lubi sie wyplukac :-(
Polecalbym Ci samodzielne "upokostowienie" oleju przez dlugie gotowanie
na wolnym ogniu (ostroznie!) z opilkami olowiu, dwutlenkiem maganu, ew.
w ostatecznosci przez staranne wymieszanie z odrobina przyspieszacza do
zywic poliestrowych (naftenian kobaltu afair). Aha, i lepiej olej/pokost
nakladac na goraco (>50 st C) - dociera wtedy naprawde gleboko...

Jakub Tarczewski
Wojtek Kasprzak
2004-08-19 08:53:52 UTC
Permalink
On Thu, 19 Aug 2004 01:07:18 +0200, "Radek Zadora"
Post by Radek Zadora
Pod wpływem Jerzego Sychuta zasmakowałem w oleju lnianym (właściwie to moja
drewniana łódka...) :-)
Rzeczywiście fajny materiał do konserwacji drewna.
Nigdzie, poza apteką/hurtownią farmaceutyczną kupić go nie mogę-100 ml
11zł-wychodzi drogo bo przydałoby się 2-3 litry a nawet więcej.W sklepach
nie ma i często zamiast oleju lnianego chcą sprzedać mi pokost lniany, a to
nie to samo :-(
Czasem blisko Bożego Narodzenia jest sprzedawany na targu do potraw
wigilijnych, obleciałem parę, ale to jednak sierpień...
Ktoś wie gdzie kupić tanio ???????? , a może jakaś olejarnia w pobliżu
Lublina lub okolic bliższych/dalszych ???????
Pozdrawiam wylewnie (olej lniany)
Skladnikiem pokostu lnianego jest zageszczony olej lniany i dodatkowe
skladniki przyspieszajace jego schniecie i tworzace na powierzchni
trudnoscieralna i elastyczna blonke, podnoszace wodoodpornosc i
zpewniajace lepsze wnikanie w drewno. Sa to zwiazki cynku, manganu lub
olowiu rozpuszczone w terpentynie lub benzynie lakowej, W
"prawdziwym" pokoscie lnianym terpentyny lub benzyny lakowej powinno
byc jak najmniej.

Olej lniany spozywczy jest olejem surowym i ma najgorsze wlasnosci
konserwujace.
Olej lniany dlugotrwale gotowany (zageszczany) ma zdecydowanie lepsze
wlasnosci konserwujace
Olej lniany zageszczany z dodatkami zwiekszajacymi wnikanie,
wodoodpornosc i tworzacymi odporne powloki. Sadze ze piszac o oleju
lnianym, Jurek mial wlasnie ten rodzaj oleju na mysli.
Zobacz.
http://www.alcro-beckers.com.pl/pokazf.php?id=259
Polifarb Debica zostala kupiona przez Beckers'a. Moze cos takiego
produkuja. Ladnych pare lat temu mazna bylo u nas tez kupic wlasnie
taki olej lniany Beckersa.

Kiedy stosowac pokost a kiedy olej do gruntowania::
Pokost - nie nakladamu juz wiecej zadnego lakieru ani farby.
Olej - wymaga obowiazkowego malowania nawierzchniowego.


Uwaga.
Nie probuj samemu gotowac oleju. Grozi duzym niebezpieczenstwem -
wybuch, pozar. Szmaty nasaczone olejem najlepiej palic. pozostawione
groza samozaplonem, pedzle myc w terpentynie lub benzynie natychmiast
po uzyciu.


Pozdrawiam, Wojtek
***@post.pl
http://www.zeglarstwo.3miasto.pl/ http://www.zeglarstwo.org/
http://83.16.181.154/prz/ (mirror)
Wojtek Bartoszyński
2004-08-19 09:49:51 UTC
Permalink
19.08.2004, Wojtek Kasprzak wrote:

przepraszam!

Wojtku, możesz skontaktować się ze mną na priv
(!antyspamowy)(w sprawie materiałów na grupową stronę)?
Albo potwierdź, że otrzymałeś.
--
pozdrawiam - Wojtek Bartoszyński
*********************************************************
*Gdyby wszyscy byli bogaci, nikt nie chciałby wiosłować.*
**********************************(przysłowie norweskie)*
jakub
2004-08-19 09:45:49 UTC
Permalink
Post by Wojtek Kasprzak
Nie probuj samemu gotowac oleju. Grozi duzym niebezpieczenstwem -
wybuch, pozar.
eee, przesadzasz. Nieraz to robilem, co prawda niewielkie ilosci na raz
(rzedu 1/4 l) i z kublem wody pod reka. Zdarza sie tez ze olej sie
zapali -nalezy wtedy zachowac spokoj, nie dopuscic do wywrocenia
naczynia i przykryc je czyms ogniotrwalym. Eksplozja grozi przy
podgrzewaniu np. z nadmanganianem potasu, co bylo ulubiona metoda
uzdatniania oleju mojego znajomego malarza --blizny ma do dzisiaj, ale
jakby na wlasne zyczenie...
Co do meritum, pokost od strony fizykochemicznej (procesu "zasychania"
etc.) nie rozni sie od oleju niczym, poza tym ze jest wstepnie utleniony
i zawiera katalitycznie dzialajace zwiazki metaloorganiczne. Efekt
twardnienia w postaci blony/masy linoksydowej jest ten sam, tylko
osiagalny w roznym czasie. Sam pokost jako lakier jest lepszy od oleju
tylko dlatego ze twardnieje w ciagu kilku dni , a nie kilku tygodni. I tyle.

Jakub Tarczewski
Wojtek Bartoszyński
2004-08-19 10:00:31 UTC
Permalink
Post by jakub
Post by Wojtek Kasprzak
Nie probuj samemu gotowac oleju. Grozi duzym niebezpieczenstwem -
wybuch, pozar.
eee, przesadzasz. Nieraz to robilem, co prawda niewielkie ilosci na raz
(rzedu 1/4 l) i z kublem wody pod reka.
Hmm... Sugerujesz gaszenie oleju wodą??
ZTCW gaszenie można "uprawiać trzema metodami:
1. przez odcięcie dostępu tlenu - odpada "oliwa na wierz
wypływa" i takie tam ...
2. przez odseparowanie materiału palnego od źródła ognia -
jak wyżej
3. przez obniżenie temperatury - w to szczerze wątpię.

Sugeruję jakąś (odpowiednią) gaśnicę raczej (B bodajże).
--
pozdrawiam - Wojtek Bartoszyński
*********************************************************
*Gdyby wszyscy byli bogaci, nikt nie chciałby wiosłować.*
**********************************(przysłowie norweskie)*
jakub
2004-08-19 10:20:52 UTC
Permalink
Post by Wojtek Bartoszyński
Hmm... Sugerujesz gaszenie oleju wodą??
1. przez odcięcie dostępu tlenu - odpada "oliwa na wierz
wypływa" i takie tam ...
2. przez odseparowanie materiału palnego od źródła ognia -
jak wyżej
3. przez obniżenie temperatury - w to szczerze wątpię.
chodzi wlasnie o punkt trzeci. Chlusniecie 10 litrami wody skutecznie
gasi zarowno pierwotne jak i wtorne zrodlo ognia, a tempo pochlaniania
ciepla jest takie, ze ogien, nawet jesli nie zgasnie calkowicie, to
raczej sie nie przeniesie na otoczenie. Oczywiscie chodzi caly czas o
bardzo niewielkie ilosci oleju. Powyzej 0.5 l sam bym poszukal jakiejs
poteznej gasnicy, moze nawet dwoch... No i oczywiscie przede wszystkim
trzeba naprawde uwazac...
Ale to juz chyba OT?

Jakub Tarczewski
Tomek Janiszewski
2004-08-19 13:30:36 UTC
Permalink
Post by jakub
Post by Wojtek Bartoszyński
Hmm... Sugerujesz gaszenie oleju wodą??
1. przez odcięcie dostępu tlenu - odpada "oliwa na wierz
wypływa" i takie tam ...
2. przez odseparowanie materiału palnego od źródła ognia -
jak wyżej
3. przez obniżenie temperatury - w to szczerze wątpię.
chodzi wlasnie o punkt trzeci. Chlusniecie 10 litrami wody skutecznie
gasi zarowno pierwotne jak i wtorne zrodlo ognia, a tempo pochlaniania
ciepla jest takie, ze ogien, nawet jesli nie zgasnie calkowicie, to
raczej sie nie przeniesie na otoczenie. Oczywiscie chodzi caly czas o
bardzo niewielkie ilosci oleju. Powyzej 0.5 l sam bym poszukal jakiejs
poteznej gasnicy, moze nawet dwoch... No i oczywiscie przede wszystkim
trzeba naprawde uwazac...
Ale to juz chyba OT?
Ale jak najbardziej "na czasie". Wybacz tę złośliwość, ale kolejna nagroda
Darwina czeka już w kolejce ;-> Próbowałeś kiedyś zalewać wodą patelnię na
której zapaliła się niewielka przecież ilość rozgrzanego oleju?
Podpowiem: temperatura zapłonu olejów grubo przekracza 100st.C zatem woda w
zetknięcu z płonącym olejem zaczyna wrzeć, rozpryskując płonącą ciecz na
znaczną odległość. A tu mamy do czynienia z dużo większą ilością oleju, niż
może zapalić się na patelni. Grozi to i ciężkimi poparzeniami, i
błyskawicznym rozprzestrzenieniem się pożaru na dużą odległość.
Woda może się przydać, ale tylko po to aby w razie zapalenia się oleju to co
mogłoby się od niego zapalić,np drewnianą podłogę. Samo naczynie z olejem
należy bądź nakryć i czekać aż ogień zgaśnie z braku powietrza, bądź użyć
właściwej gaśnicy: pianowej, proszkowej, śniegowej lub halonowej (obecnie już
nie produkowanej, jako szkodliwej dla warstwy ozonowej). A jesli gaśnicy nie
ma, właściwszym środkiem gaśniczym niż woda będzie po prostu suchy piasek.

Pozdrawiam
Tomek Janiszewski
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
MarekWitbrot
2004-08-23 20:54:23 UTC
Permalink
Post by Tomek Janiszewski
Samo naczynie z olejem
należy bądź nakryć i czekać aż ogień zgaśnie z braku powietrza, bądź użyć
właściwej gaśnicy: pianowej, proszkowej, śniegowej
Tylko nie sniegowej! Ona sie nazywa CO2 (bardzo fajna w domu, bo nie robi
balaganu i mozna uzywac do gaszenia urzadzen elektrycznych)

Pzdr

Marek
Wojtek Bartoszyński
2004-08-24 08:17:55 UTC
Permalink
Post by MarekWitbrot
Tylko nie sniegowej! Ona sie nazywa CO2 (bardzo fajna w domu, bo nie robi
balaganu i mozna uzywac do gaszenia urzadzen elektrycznych)
Czemu nie śniegowej?
Przecież ona jest <B> (<C> i <E> też) czyli służy do
gaszenia cieczy i ciał stałych które się topią, a o to
chodzi...
--
pozdrawiam - Wojtek Bartoszyński
*********************************************************
*Gdyby wszyscy byli bogaci, nikt nie chciałby wiosłować.*
**********************************(przysłowie norweskie)*
Wojtek Kasprzak
2004-08-24 09:42:21 UTC
Permalink
On Tue, 24 Aug 2004 10:17:55 +0200, Wojtek Bartoszyński
Post by Wojtek Bartoszyński
Post by MarekWitbrot
Tylko nie sniegowej! Ona sie nazywa CO2 (bardzo fajna w domu, bo nie robi
balaganu i mozna uzywac do gaszenia urzadzen elektrycznych)
Czemu nie śniegowej?
Przecież ona jest <B> (<C> i <E> też) czyli służy do
gaszenia cieczy i ciał stałych które się topią, a o to
chodzi...
Sniegowa to wlasnie CO2. W zasadzie wszystko mozna nia gasic.
Jest jeszcze inne bardzo uzyteczne jej zastosowanie w upaly na lodce.
Idealna do schladzania napojow wlacznie z robieniem kostek lodu.
Do celow "spozywczych" nalezy uzywac gasnice specjalnie do tego celu
przeznaczona. Zachowac trzeba duza ostroznosc, mozna sie poparzyc.
Temp cos ok -79C . Odkrecac tylko ciut, ciut. CO2 w wiekszym stezeniu
jest duszacy.


Pozdrawiam, Wojtek
***@post.pl
http://www.zeglarstwo.3miasto.pl/ http://www.zeglarstwo.org/
http://83.16.181.154/prz/ (mirror)
Jerzy Sychut
2004-08-24 15:52:10 UTC
Permalink
Post by Wojtek Kasprzak
Jest jeszcze inne bardzo uzyteczne jej zastosowanie w upaly na lodce.
Idealna do schladzania napojow wlacznie z robieniem kostek lodu.
Do celow "spozywczych" nalezy uzywac gasnice specjalnie do tego celu
przeznaczona. Zachowac trzeba duza ostroznosc, mozna sie poparzyc.
Temp cos ok -79C
Wiecej mi mow o takich "wynalazkach". Ilez to razy pragnienie mnie
meczylo i nie moglem ugasic, bo piwo sie nieco zagrzalo, a do
najblizszego ladu daleko. Bede musial zdobyc gasnice CO2 bo mam niestety proszkowa.

Moze jest jakies "szpejo" ktore moglbym nacisnac i niska temperatura
wypelnilaby niewielki pojemnik? Jak gwaltowna potrzeba, to mozna i
gasnica, ale wolalbym jakas stala i niewielka instalacje i zeby sobie
krzywdy nie zrobic. Nie chodzi o zwykla lodowke bo to duze (za duze jak
na moja lodke) i powazny problem z dostarczeniem energii. Lepiej jakis
prosty "wynalazek", ktory moglyby chlodzic chwile nawet nieco mniej niz
do -79 st C. Na dobra sprawe zeglujac po Baltyku przynajmniej raz na
tydzien mozna zrobic zakupy i nie ma sie co popsuc. Jednak picie
cieplego piwa moze zaszkodzic. Przynajmniej moj organizm nie przyjmuje
... akurat pic sie chce nie gdy zimno, lecz gdy upal dokucza.
--
Jerzy Sychut, Stockholm
http://sychut.com/jerzy
Jacek Kijewski
2004-08-24 16:32:17 UTC
Permalink
Post by Jerzy Sychut
Moze jest jakies "szpejo" ktore moglbym nacisnac i niska temperatura
wypelnilaby niewielki pojemnik? Jak gwaltowna potrzeba, to mozna i
gasnica, ale wolalbym jakas stala i niewielka instalacje i zeby sobie
krzywdy nie zrobic. Nie chodzi o zwykla lodowke bo to duze (za duze jak
Komputerowcy używają słowa "płytki peltier" (względnie peltiera, czyta się
"peltie"). Podłączasz prąd, z jednej strony ziębi, z drugiej grzeje. Jak
do tej strony, co grzeje, podłączysz wiatrak, to masz urządzenie do
chłodzenia (tranzystora mocy, procesora, piwa... zależnie od rozmiaru).

Drogie cholerstwo.

Drugi patent, to z Sękowskiego ("Między zabawą a chemią" i takie tam)
jakaś mieszanina soli z chlorkiem czegoś, która po wsypaniu do wody obniża
temperaturę całości do kilku stopni, a nawet do zera.
--
***********Jacek Kijewski, ***@sail-ho.pl z odwiecznym (since 1995) mottem: *
"Kazda dostatecznie rozwinieta technologia niczym
szczegolnym nie rozni sie od magii" Linux admin
Portal żeglarski: http://www.sail-ho.pl
************************************* Support Open Source: http://www.rwo.pl *
Tomek Janiszewski
2004-08-25 05:36:18 UTC
Permalink
Post by Jacek Kijewski
Komputerowcy używają słowa "płytki peltier" (względnie peltiera, czyta się
"peltie"). Podłączasz prąd, z jednej strony ziębi, z drugiej grzeje. Jak
do tej strony, co grzeje, podłączysz wiatrak, to masz urządzenie do
chłodzenia (tranzystora mocy, procesora, piwa... zależnie od rozmiaru).
To takie półprzewodnikowe termoogniwo, działające odwrotnie, tzn.
przetwarzające energię elektryczną na różnicę temperatur.
Post by Jacek Kijewski
Drugi patent, to z Sękowskiego ("Między zabawą a chemią" i takie tam)
jakaś mieszanina soli z chlorkiem czegoś, która po wsypaniu do wody obniża
temperaturę całości do kilku stopni, a nawet do zera.
Azotan amonowy (saletra amonowa) stosowana powszechnie jako nawóz sztuczny
oraz... podstawowy składnik materiałów wybuchowych (np. amatolu).
Rozpuszczana w wodzie obniża jej temperaturę o 25st. C
Podobno jeszcze skuteczniejsze są: rodanek amonowy lub potasowy a zwłaszcza
siarczan sodowy z kwasem solnym (albo sól kuchenna z kwasem siarkowym),
niestety nie wiem w jakich proporcjach. Wodę z roztworu można odparować po
użyciu, i odzyskaną sól użyć ponownie.

Pozdrawiam
Tomek Janiszewski
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Jerzy Makie³a
2004-08-25 06:37:03 UTC
Permalink
Post by Tomek Janiszewski
Azotan amonowy (saletra amonowa) stosowana powszechnie jako nawóz sztuczny
oraz... podstawowy składnik materiałów wybuchowych (np. amatolu).
Rozpuszczana w wodzie obniża jej temperaturę o 25st. C
A kysz..... z takimi poradami, przy obecnej szajbie antyterrorystycznej
strach zapałki trzymać w domu a co dopiero saletre......
:-)))))))))))))


--
Pozdrowienia Jurek Makieła
601-938-951
www.siz.3miasto.pl
Jacek Kijewski
2004-08-25 09:45:31 UTC
Permalink
Post by Tomek Janiszewski
Post by Jacek Kijewski
Komputerowcy używają słowa "płytki peltier" (względnie peltiera, czyta się
"peltie"). Podłączasz prąd, z jednej strony ziębi, z drugiej grzeje. Jak
do tej strony, co grzeje, podłączysz wiatrak, to masz urządzenie do
chłodzenia (tranzystora mocy, procesora, piwa... zależnie od rozmiaru).
To takie półprzewodnikowe termoogniwo, działające odwrotnie, tzn.
przetwarzające energię elektryczną na różnicę temperatur.
Ono nie jest półprzewodnikowe. To są dwie płytki metalowe połączone ze
sobą, z różnych metali. Apropos, ciekawy jestem, co mają w sobie takie
lodówki turystyczne na 12 volt sprzedawane w hipermarketach za jakieś 120
zł (i czy ktoś testował taką lodówkę? jak z jej, hm, trwałością?).
--
***********Jacek Kijewski, ***@sail-ho.pl z odwiecznym (since 1995) mottem: *
"Kazda dostatecznie rozwinieta technologia niczym
szczegolnym nie rozni sie od magii" Linux admin
Portal żeglarski: http://www.sail-ho.pl
************************************* Support Open Source: http://www.rwo.pl *
Jerzy Makie³a
2004-08-25 10:34:44 UTC
Permalink
Post by Jacek Kijewski
Apropos, ciekawy jestem, co mają w sobie takie
lodówki turystyczne na 12 volt sprzedawane w hipermarketach za jakieś 120
zł (i czy ktoś testował taką lodówkę? jak z jej, hm, trwałością?).
Właśnie dzisiaj oglądałem w sklepie "nie dla idiotów" taką lodówke, całkiem
fajnie wyglądała tylko, ze pojemność to cztery puszki:-((((


--
Pozdrowienia Jurek Makieła
601-938-951
www.siz.3miasto.pl
Piotr Zakrzewski
2004-08-25 10:47:38 UTC
Permalink
Użytkownik "Jerzy Makieła" napisał w wiadomości
Post by Jerzy Makie³a
Właśnie dzisiaj oglądałem w sklepie "nie dla idiotów" taką lodówke, całkiem
fajnie wyglądała tylko, ze pojemność to cztery puszki:-((((
No to ty masz jedna lodowke, kolego druga, kolezanka trzecia itd :):), a i
oczywiscie odp. ilosc akumulatorow ;>


Pozdrawiam
Zakrzu
Bartlomiej Tajchman
2004-08-25 10:51:24 UTC
Permalink
Witam!
Post by Piotr Zakrzewski
Post by Jerzy Makie³a
Właśnie dzisiaj oglądałem w sklepie "nie dla idiotów"
taką lodówke, całkiem fajnie wyglądała tylko, ze
pojemność to cztery puszki:-((((
No to ty masz jedna lodowke, kolego druga,
kolezanka trzecia itd :):), a i
oczywiscie odp. ilosc akumulatorow ;>
A czymze sa cztery puszki na Lebek Przeliczeniowy? Nicosc...

P.S. Zakrzu, zrob cos z zawijaniem wierszy...

Pozdrawiam,
Bart27.
--
Bartlomiej F. Tajchman +48 695 468 667
***@merigold.NOSPAM.krakow.pl www.bart.merigold.krakow.pl
* R1, par.54, p.8: Ruch pociagow z trakcja elektryczna *
* nalezy prowadzic po torach zelektryfikowanych *
Wojtek Kasprzak
2004-08-25 17:37:53 UTC
Permalink
Post by Jacek Kijewski
Post by Tomek Janiszewski
To takie półprzewodnikowe termoogniwo, działające odwrotnie, tzn.
przetwarzające energię elektryczną na różnicę temperatur.
Ono nie jest półprzewodnikowe. To są dwie płytki metalowe połączone ze
sobą, z różnych metali.
Ogniwo peltiera jest z cala pewnoscia oparte o polprzewodniki. Sa to
dwie plytki metalowe a miedzy nimi sa umieszczone polprzewodniki. Jak
do ogniwa doprowadzi sie prad staly to jedna plytka grzeje sie a druga
chlodzi.
W praktycznym wykorzystaniu ogniw peltiera pierwszym problemem jest
zapewnienie odbioru ciepla z plytki grzejacej sie. Mozna to rozwiazac
bo za burta pelno wody a mozna tez podgrzewac wode w bolierze do
natrysku.. Czyli miec na lodce i lodowke i cieply natrysk ;-))
Drugim problemem jest pradozernosc takiego ogniwa.
Np ogniwa na ktorych w swoim czasie troche eksperymentowalem o
wymiarach 40 x 40 x 4 mm pobieraly prad 8A przy zasilaniu z 12V
akumulatora.
Do plytki grzejacej przyklejalem czarne duze aluminiowe radiatory z
wzmacniacza mocy o wymiarach 100 x 100 x 50 mm. Na ten radiator
dmuchal wentylator lub byl zanurzany w wodzie.
Jezeli nie bylo efektywnego chlodzenia (nawiewu lub wody) to po mniej
wiecej 1 minucie plytka grzejaca osiagala ponad 100 stC(palec syczal)
temperatura ta przechodzila na czesc chlodzaca i wszystko stawalo sie
gorace. Mniej wiecej po 2 min bez chlodzenia cale ogniwo trafial
szlag.
Post by Jacek Kijewski
Apropos, ciekawy jestem, co mają w sobie takie lodówki turystyczne na
12 volt sprzedawane w hipermarketach za jakieś 120
zł (i czy ktoś testował taką lodówkę? jak z jej, hm, trwałością?).
Maja ogniwa poltiera. Jak nie przekroczysz zasilania i mozliwosci
chlodzenia to samo ogniwo jest praktycznie wieczne. Znajomy ma na
lodce chyba juz z 10 lat. Ale i tak gdy byla u niego imprezka i razem
plywamlismy to zawsze moja gasnica ponosila glowny wysilek w
chlodzeniu napojow i robieniu lodow.


Pozdrawiam, Wojtek
***@post.pl
http://www.zeglarstwo.3miasto.pl/ http://www.zeglarstwo.org/
http://83.16.181.154/prz/ (mirror)
Maciej Sobolewski
2004-08-25 18:17:26 UTC
Permalink
Post by Wojtek Kasprzak
Ogniwo peltiera jest z cala pewnoscia oparte o polprzewodniki. Sa to
dwie plytki metalowe a miedzy nimi sa umieszczone polprzewodniki. Jak
do ogniwa doprowadzi sie prad staly to jedna plytka grzeje sie a druga
chlodzi.
Dla scislosci, plytki sa ceramiczne. Jakies Al2O3, troche domieszkowane,
zeby lepiej cieplo przewodzic. A energetyke do zlacz Peltiera doprawadza
metalizacja na wewnetrznej stronie ceramiki. Lopatologicznie namalowane tu:
http://www.elektroda.net/pomoce/doc/serwis_pc/Ekstremalne%20podkrecanie%20pr
ocesora.htm

A takie ogniwa, co na jacht sie nadadza, to np tu leza:
http://www.elemar.pl/peltier.html

Pozdr
Maciek
Wojtek Kasprzak
2004-08-25 20:02:43 UTC
Permalink
On Wed, 25 Aug 2004 20:17:26 +0200, "Maciej Sobolewski"
Post by Maciej Sobolewski
Post by Wojtek Kasprzak
Ogniwo peltiera jest z cala pewnoscia oparte o polprzewodniki. Sa to
dwie plytki metalowe a miedzy nimi sa umieszczone polprzewodniki.
Dla scislosci, plytki sa ceramiczne. Jakies Al2O3, troche domieszkowane,
zeby lepiej cieplo przewodzic. A energetyke do zlacz Peltiera doprawadza
http://www.elektroda.net/pomoce/doc/serwis_pc/Ekstremalne%20podkrecanie%20pr
ocesora.htm
Lopatologicznie to moze gdyby ktos chcial na tym rysunku zasade
dzialania omawiac. Chociaz tak naprawde to niewiele dla zasady
dzialania z niego wynika. Konstrukcyjnie to caly ten przekladaniec z
rysunku objety jest z obu stron plytkami metalowymi ktore sa nosnikiem
dla bardzo cienkiej i kruchej warstwy ceramiki i polprzewodnikow.
Do tych metalowych plytek "przykleja" sie zewnetrzne uklady chlodzenia
(radiatory, wymienniki lub cieplowody)

Dlatego nie wchodzac w szczegoly budowy napisalem "Sa to
dwie plytki metalowe a miedzy nimi sa umieszczone polprzewodniki"


Pozdrawiam, Wojtek
***@post.pl
http://www.zeglarstwo.3miasto.pl/ http://www.zeglarstwo.org/
http://83.16.181.154/prz/ (mirror)
myszek
2004-08-25 10:28:23 UTC
Permalink
Post by Jerzy Sychut
Moze jest jakies "szpejo" ktore moglbym nacisnac i niska temperatura
wypelnilaby niewielki pojemnik?
Oprocz ogniw Peltiera (drogich i malo sprawnych) i wspomnianej przez
Jacka lodowki (nieznanej jakosci)?
Chodzi mi po glowie mala elektryczna pompka prozniowa, kiedys mozna
bylo kupic w Cezasie... Mozna polaczyc ja ze zbiornikiem wody
(stary syfon) i czesc odparowac podcisnieniowo, schladzajac reszte
do prawie 0 stopni. Ciekawe czy ktos by zrobil?... :-)

pozdrowienia

krzys
--
_^..^_)_
\ /
\____/
Andrzej Kap³an
2004-08-25 11:31:17 UTC
Permalink
Post by myszek
Post by Jerzy Sychut
Moze jest jakies "szpejo" ktore moglbym nacisnac i niska temperatura
wypelnilaby niewielki pojemnik?
Chodzi mi po glowie mala elektryczna pompka prozniowa, kiedys mozna
bylo kupic w Cezasie... Mozna polaczyc ja ze zbiornikiem wody
(stary syfon) i czesc odparowac podcisnieniowo, schladzajac reszte
do prawie 0 stopni. Ciekawe czy ktos by zrobil?... :-)
Pamiętam z 1 roku, z pracowni fizycznej doświadczenie, w którym pojemnik
zawierający rtęć - będący częścią termometru owijano mokrą szmatką, obok
stawiano drugi termometr bez tejże szmatki. Na to wszystko puszczano strumień
powietrza temperatury pokojowej i po jakimś czasie termometr owinięty pokazywał
niższą temperaturę - nie pomnę dokładnie, ale chyba o jakieś 7 st C.

Więc gdyby owinąć butelki z piwem w mokry ręcznik, włożyć do termosa - takiego
jak te lodówki turystyczne ale bez agregatu (które kosztują chyba ciut więcej
niż 120 zł - przynajmniej taka 24 l) i do wewnątrz puścić przez rurkę strumień
powietrza napędzany maleńkim (i jedzącym mało prądu) wentylatorkiem od
chłodzenia procesorów w komputerach, to te 7 stopni mniej od otoczenia pewnie
by Ci się spodobało.

Poniewarz jednak od czasów studenckich minęło już duuuuużo latek, przedkładam
pomysł pod ocenę kolegów, którzy mają więcej do czynienia z teorią, czy
konkretnie z fizyką

pozdrowienia

Aiki
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
MarekWitbrot
2004-08-25 11:44:38 UTC
Permalink
Post by Andrzej Kap³an
Pamiętam z 1 roku, z pracowni fizycznej doświadczenie, w którym pojemnik
zawierający rtęć - będący częścią termometru owijano mokrą szmatką, obok
stawiano drugi termometr bez tejże szmatki. Na to wszystko puszczano strumień
powietrza temperatury pokojowej i po jakimś czasie termometr owinięty pokazywał
niższą temperaturę - nie pomnę dokładnie, ale chyba o jakieś 7 st C.
Roznica temperator zalezy od wilgotnosci powietrza. Tak wlasnie dziala
psychrometr. 7 deg C roznicy to chyba w bardzo suuuuchym powietrzu bylo.
Post by Andrzej Kap³an
Więc gdyby owinąć butelki z piwem w mokry ręcznik, włożyć do termosa - takiego
jak te lodówki turystyczne ale bez agregatu (które kosztują chyba ciut więcej
niż 120 zł - przynajmniej taka 24 l) i do wewnątrz puścić przez rurkę strumień
powietrza napędzany maleńkim (i jedzącym mało prądu) wentylatorkiem od
chłodzenia procesorów w komputerach, to te 7 stopni mniej od otoczenia pewnie
by Ci się spodobało.
Lepszy efekt by dalo polewanie czystym alkoholem (szybciej odparowuje), ale
kto by alkohol marnowal :)


Pzdr

Marek
Andrzej KAP£AN
2004-08-25 11:53:38 UTC
Permalink
Post by MarekWitbrot
Roznica temperator zalezy od wilgotnosci powietrza. Tak wlasnie dziala
psychrometr. 7 deg C roznicy to chyba w bardzo suuuuchym powietrzu bylo.
No, to było w 1976 roku - nie sposób pamiętać czy było sucho. Dzień był
słoneczny, ale miejscowość z aurą raczej wilgotną: obecny St. Petersburg
Post by MarekWitbrot
Lepszy efekt by dalo polewanie czystym alkoholem (szybciej odparowuje), ale
kto by alkohol marnowal :)
Jeszcze lepszy np acetonem, ale nie róbmy z łódkowej lodówki (chłodziarki)
poligonu do zabaw ekstremalnych :-)

pozdrawiam

AIKI
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
Wojtek Bartoszyński
2004-08-25 12:01:14 UTC
Permalink
Post by Andrzej Kap³an
Pamiętam z 1 roku, z pracowni fizycznej doświadczenie, w którym pojemnik
zawierający rtęć - będący częścią termometru owijano mokrą szmatką, obok
stawiano drugi termometr bez tejże szmatki. Na to wszystko puszczano strumień
powietrza temperatury pokojowej i po jakimś czasie termometr owinięty pokazywał
niższą temperaturę - nie pomnę dokładnie, ale chyba o jakieś 7 st C.
Więc gdyby owinąć butelki z piwem w mokry ręcznik, włożyć do termosa - takiego
jak te lodówki turystyczne ale bez agregatu (które kosztują chyba ciut więcej
niż 120 zł - przynajmniej taka 24 l) i do wewnątrz puścić przez rurkę strumień
powietrza napędzany maleńkim (i jedzącym mało prądu) wentylatorkiem od
chłodzenia procesorów w komputerach, to te 7 stopni mniej od otoczenia pewnie
by Ci się spodobało.
Poniewarz jednak od czasów studenckich minęło już duuuuużo latek, przedkładam
pomysł pod ocenę kolegów, którzy mają więcej do czynienia z teorią, czy
konkretnie z fizyką
Mam (w domu) książkę, tytułu nie pamiętam, jakieś
"Urządzenia obozowe" czy coś) opisującą przepis na wykonanie
"lodówki":
Dwie drewniane, wykonane ze szczebelków skrzynki (ważne są
przerwy między szczebelkami), jedna większa (a druga
oczywiście ... nie ;-)). Wstrawiamy jedną w drugą
wypełniając przestrzeń pomiędzy węglem drzewnym (między
dnami też). Mniejsza jest "komorą właściwą" lodówki.
Po zapakowaniu do niej jedzenia, piwa ...itp. (w książce o
mięsie chyba było) należy całą konstrukcję polać wodą i na
linkach ... powiesić na drzewie. Od czasu do czasu polewać.
(w domu zajżę do niej i ewentualnie coś skoryguję)

Ponoć chłodzi tym intensywniej im cieplej na dworze - a o to
chodzi.

I jeszcze przypominają mi się aluminiowe manierki, które
mają fabryczny pokrowiec z "kocowatej" tkaniny. Taką
manierke też się w wodzie moczy i wiesza "w przeciągu",
co powoduje schładzanie zawartości. Ponoć można wieszać też
na słońcu - ale nei wiem czy całe ciepło potrzebne do
parowania nie będzie pochodzić ze słońca (trzeba by
poeksperymentować)
--
pozdrawiam - Wojtek Bartoszyński
*********************************************************
*Gdyby wszyscy byli bogaci, nikt nie chciałby wiosłować.*
**********************************(przysłowie norweskie)*
Bartlomiej Tajchman
2004-08-25 11:57:26 UTC
Permalink
Post by Wojtek Bartoszyński
Ponoć można wieszać też
na słońcu
motyką :)))

BP, NMSP :)

pzdr,
Bart27.
Wojtek Bartoszyński
2004-08-25 12:35:37 UTC
Permalink
Post by Bartlomiej Tajchman
Post by Wojtek Bartoszyński
Ponoć można wieszać też
na słońcu
motyką :)))
BP, NMSP :)
:-)))
Nie ma za co - też bym nie mógł :-))))
--
pozdrawiam - Wojtek Bartoszyński
*********************************************************
*Gdyby wszyscy byli bogaci, nikt nie chciałby wiosłować.*
**********************************(przysłowie norweskie)*
Rafa³ Moryñ
2004-08-25 11:51:23 UTC
Permalink
Post by myszek
Post by Jerzy Sychut
Moze jest jakies "szpejo" ktore moglbym nacisnac i niska temperatura
wypelnilaby niewielki pojemnik?
Chodzi mi po glowie mala elektryczna pompka prozniowa, kiedys mozna
bylo kupic w Cezasie... Mozna polaczyc ja ze zbiornikiem wody
(stary syfon) i czesc odparowac podcisnieniowo, schladzajac reszte
do prawie 0 stopni. Ciekawe czy ktos by zrobil?... :-)
Odpisuje Jurkowi korzystajac takze z podpowiedzi Krzysia.
Z pewnoscia spotkaliscie sie z garczkiem do podgrzewania mleka,
tym o podwojnej sciance. I od Krzysia biore pompke, ale zwykla nie
prozniowa,
oraz syfon :-) a przynajmniej to jak zachowuje sie jego naboj po gwaltownych
ujsciu gazu. Dodatkowo zawinal bym to wszystko w gruba pianke i opatrzyl
gustownym dekielkiem z takiegoz materialu.
Urzadzenie proste i wielokrotnego uzytku.
pozdrawiam
Rafal
rympal
2004-08-25 12:59:58 UTC
Permalink
Post by myszek
Post by Jerzy Sychut
Moze jest jakies "szpejo" ktore moglbym nacisnac i niska temperatura
wypelnilaby niewielki pojemnik?
Oprocz ogniw Peltiera (drogich i malo sprawnych) i wspomnianej przez
Jacka lodowki (nieznanej jakosci)?
Chodzi mi po glowie mala elektryczna pompka prozniowa, kiedys mozna
bylo kupic w Cezasie... Mozna polaczyc ja ze zbiornikiem wody
(stary syfon) i czesc odparowac podcisnieniowo, schladzajac reszte
do prawie 0 stopni. Ciekawe czy ktos by zrobil?... :-)
chyba proste rozwiazanie to szczelne pudlo styropianowe do ktorego wkladamy
2-3 napelnione woda i zamrozone na kamien butelki PET (im wiecej tym dluzej
lodowka bedzie trzymala)

slyszalem tez o starym, egipskim jeszcze sposobie.
2 gliniane garnki jeden w drugim, miedzy nimi piasek
zewnetrzny z gliny _nie_wypalonej_
do pisaku wlewamy wode ktora saczy sie mikroporami przez garnek nie
wypalony, paruje i chlodzi wnetrze

rozwiazanie dorazne - butelke piwa owinac recznikiem i recznik zmoczyc -
zawsze bedzie troche chlodniejsze

a tak wogole: na glebokosci ponizej 5-6m (na morzu pewnie glebiej?) metrow
jest okolo 4 stopni.....czasami warto o tym pamietac ;-)
tylko czy da sie z taka but-kotwa plynac?



pozdrawiam
Piotr Rymsza
Tomek Janiszewski
2004-08-25 13:10:01 UTC
Permalink
Post by rympal
a tak wogole: na glebokosci ponizej 5-6m (na morzu pewnie glebiej?) metrow
jest okolo 4 stopni.....czasami warto o tym pamietac ;-)
tylko czy da sie z taka but-kotwa plynac?
A po co płynąć "z tym"? Zapuścić wąż na odpowiednią głębokość, i zaczerpnąc
porcję zimnej wody, gromadząc ją w izolowanym choćby styropianem zbiorniku.
A potem można już płynąć, czekając aż umieszczone w tej wodzie butelki z
piwem (mocno bezalkoholowym rzecz jasna ;-) ) się schłodzą. Wymagane
podciśnienie nie będzie wielkie; jest ono funkcją róznicy w ciężarze
włąsciwym wody letniej i zimnej. Prostszej "lodówki" już się chyba zrobić
nie da...

Pozdrawiam
Tomek Janiszewski
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
rympal
2004-08-25 13:16:31 UTC
Permalink
Post by Tomek Janiszewski
Post by rympal
a tak wogole: na glebokosci ponizej 5-6m (na morzu pewnie glebiej?)
metrow
Post by Tomek Janiszewski
Post by rympal
jest okolo 4 stopni.....czasami warto o tym pamietac ;-)
tylko czy da sie z taka but-kotwa plynac?
A po co płynąć "z tym"? Zapuścić wąż na odpowiednią głębokość, i zaczerpnąc
porcję zimnej wody, gromadząc ją w izolowanym choćby styropianem zbiorniku.
A potem można już płynąć, czekając aż umieszczone w tej wodzie butelki z
piwem (mocno bezalkoholowym rzecz jasna ;-) ) się schłodzą. Wymagane
podciśnienie nie będzie wielkie; jest ono funkcją róznicy w ciężarze
włąsciwym wody letniej i zimnej. Prostszej "lodówki" już się chyba zrobić
nie da...
:-)
w wyobrazni mam taki widok
jachcik a na nim zamontowane urzadzenie do pompowania wody na wiatr (takie
jak w westernach)
czysta ekologia!

:-)

pozdro
Piotr Rymsza
Jacek WoŒniak
2004-08-25 13:12:15 UTC
Permalink
Post by rympal
a tak wogole: na glebokosci ponizej 5-6m (na morzu pewnie glebiej?)
metrow
Post by rympal
jest okolo 4 stopni.....czasami warto o tym pamietac ;-)
tylko czy da sie z taka but-kotwa plynac?
Tak tylko skąd nazwa ryba-piła? :-)

Jacek Woźniak
Wojtek Kasprzak
2004-08-25 17:47:30 UTC
Permalink
On Tue, 24 Aug 2004 15:52:10 GMT, Jerzy Sychut
Post by Jerzy Sychut
Post by Wojtek Kasprzak
Jest jeszcze inne bardzo uzyteczne jej zastosowanie w upaly na lodce.
Idealna do schladzania napojow wlacznie z robieniem kostek lodu.
Do celow "spozywczych" nalezy uzywac gasnice specjalnie do tego celu
przeznaczona. Zachowac trzeba duza ostroznosc, mozna sie poparzyc.
Temp cos ok -79C
Wiecej mi mow o takich "wynalazkach". Ilez to razy pragnienie mnie
meczylo i nie moglem ugasic, bo piwo sie nieco zagrzalo, a do
najblizszego ladu daleko. Bede musial zdobyc gasnice CO2 bo mam niestety proszkowa.
Gasnica CO2 do celow spozywczych byla u mnie druga gasnica. Gasnice
ppoz zeby nie korcilo przy jej pomocy chlodzic mialem tez proszkowa z
wszystkimi potrzebnymi atestami.
Post by Jerzy Sychut
Moze jest jakies "szpejo" ktore moglbym nacisnac i niska temperatura
wypelnilaby niewielki pojemnik? Jak gwaltowna potrzeba, to mozna i
gasnica, ale wolalbym jakas stala i niewielka instalacje i zeby sobie
krzywdy nie zrobic.
Nie widze przeszkod aby taka stala instalacje na swojej lodce zrobic.
Ciekawy jestem czy w Szwecji male (2-5 kg) gasnice CO2 mozna kupic bez
problemu i jak jest z ich legalizacja (nabijaniem).
Post by Jerzy Sychut
.....Na dobra sprawe zeglujac po Baltyku przynajmniej raz na
tydzien mozna zrobic zakupy i nie ma sie co popsuc. Jednak picie
cieplego piwa moze zaszkodzic. Przynajmniej moj organizm nie przyjmuje
... akurat pic sie chce nie gdy zimno, lecz gdy upal dokucza.
Co prawda to prawda.


Pozdrawiam, Wojtek
***@post.pl
http://www.zeglarstwo.3miasto.pl/ http://www.zeglarstwo.org/
http://83.16.181.154/prz/ (mirror)
myszek
2004-08-19 11:27:20 UTC
Permalink
Post by jakub
Eksplozja grozi przy
podgrzewaniu np. z nadmanganianem potasu, co bylo ulubiona metoda
uzdatniania oleju mojego znajomego malarza --blizny ma do dzisiaj, ale
jakby na wlasne zyczenie...
Oj. To sie kwalifikuje do nagrody Darwina...

pozdrowienia

krzys

ps. dobrze ze nie dodal proszku aluminiowego celem uzyskania
srebrnej farby ;->
--
_^..^_)_
\ /
\____/
Tadeusz/Szczepan
2004-08-19 10:06:39 UTC
Permalink
Użytkownik "Wojtek Kasprzak"

(...)
Post by Wojtek Kasprzak
Uwaga.
Nie probuj samemu gotowac oleju. Grozi duzym niebezpieczenstwem -
wybuch, pozar. Szmaty nasaczone olejem najlepiej palic. pozostawione
groza samozaplonem (...)
Uwaga porzadkowa - spalanie we wlasnym
zakresie szmat lub jakichkolwiek innych odpadów
jest zabronione. No i jednak wydaje mi sie, ze
z tym samozaplonem to jest lekka przesada.
Pozdrawiam
--
Tadeusz W. 'Szczepan' Kopec' inspektor ochrony srodowiska :)))
[W tle przez cały czas Zamfir]
- Czy to fletnia pana?
- Nie, pożyczona! /wg 'Nie tylko dla orlow' Pr. III P.R./
jakub
2004-08-19 10:32:02 UTC
Permalink
Post by Tadeusz/Szczepan
No i jednak wydaje mi sie, ze
z tym samozaplonem to jest lekka przesada.
Pozdrawiam
zadna przesada. Zostawilem kiedys kawalek plotna zachlapanego olejem
lnianym w koszu. Po dwoch dniach smierdzialo jak cholera przypalonymi
frytkami, a plotno po wygrzebaniu bylo cieple i jakby zbrazowialo. Olej
przylacza tlen z powietrza, to proces egzotermiczny, a produkty
przejsciowe dzialaja utleniajaco np. na celuloze, co w pewnych warunkach
np. przy ograniczonym odplywie ciepla moze doprowadzic do zaplonu.
Dawniej pozary z tego powodu byly dosyc czeste...
Ale to juz na pewno OT.

Jakub Tarczewski
Tadeusz/Szczepan
2004-08-19 10:50:27 UTC
Permalink
Uzytkownik "jakub"
Post by jakub
Post by Tadeusz/Szczepan
No i jednak wydaje mi sie, ze
z tym samozaplonem to jest lekka przesada.
Pozdrawiam
zadna przesada. Zostawilem kiedys kawalek plotna zachlapanego olejem
lnianym w koszu. Po dwoch dniach smierdzialo jak cholera przypalonymi
frytkami, a plotno po wygrzebaniu bylo cieple i jakby zbrazowialo. Olej
przylacza tlen z powietrza, to proces egzotermiczny, a produkty
przejsciowe dzialaja utleniajaco np. na celuloze, co w pewnych warunkach
np. przy ograniczonym odplywie ciepla moze doprowadzic do zaplonu.
Dawniej pozary z tego powodu byly dosyc czeste...
Nie mam powodu nie wierzyc - zatem
przyjmuje do wiadomosci :)
Jest to jednak kolejny argument za stosowaniem
pokostu, w sklad ktorego wchodzi olej juz utleniony.
Pozdrowienia
--
Tadeusz W. 'Szczepan' Kopec'
[W tle przez caly czas Zamfir]
- Czy to fletnia pana?
- Nie, pozyczona! /wg 'Nie tylko dla orlow' Pr. III P.R./
jakub
2004-08-19 10:59:24 UTC
Permalink
Post by Tadeusz/Szczepan
Nie mam powodu nie wierzyc - zatem
przyjmuje do wiadomosci :)
Jest to jednak kolejny argument za stosowaniem
pokostu, w sklad ktorego wchodzi olej juz utleniony.
Pozdrowienia
oj, mialem juz sobie odpuscic ten watek, ale nie zdzierzylem... Olej w
pokoscie jest _czesciowo_ utleniony (olej utleniony calkowicie to
linoksyd, 'gotowe' spoiwo/blona), i zawiera katalizatory, ktore proces
utleniania jeszcze przyspieszaja... stad jesli szmata umoczona w oleju
zapali Ci sie przy pelnym dostepie powietrza po 3 dniach, to umoczona w
pokoscie w analogicznych warunkach po kilkunastu godzinach...
Wlasciwie rzecz nalezaloby zakonczyc propozycja eksperymentu, ale
poniewaz proces zalezy od bardzo wielu czynnikow, ew. proby wymagaloby
zuzycia ogromnej ilosci szmat, oleju, pokostu, koszy na smieci,
mieszkan, hangarow, szop i komorek, a przede wszystkim czasu, na co mnie
w tej chwili nie stac. A moze ktos jednak sprobuje?

Jakub Tarczewski
Tomek Janiszewski
2004-08-19 12:59:30 UTC
Permalink
Post by jakub
oj, mialem juz sobie odpuscic ten watek, ale nie zdzierzylem... Olej w
pokoscie jest _czesciowo_ utleniony (olej utleniony calkowicie to
linoksyd, 'gotowe' spoiwo/blona), i zawiera katalizatory, ktore proces
utleniania jeszcze przyspieszaja...
Masz zupełną rację.
Post by jakub
stad jesli szmata umoczona w oleju zapali Ci sie przy pelnym dostepie
powietrza po 3 dniach, to umoczona w pokoscie w analogicznych
warunkach po kilkunastu godzinach...
O ile nie po kilkunastu minutach.
Post by jakub
Wlasciwie rzecz nalezaloby zakonczyc propozycja eksperymentu, ale
poniewaz proces zalezy od bardzo wielu czynnikow, ew. proby wymagaloby
zuzycia ogromnej ilosci szmat, oleju, pokostu, koszy na smieci,
mieszkan, hangarow, szop i komorek, a przede wszystkim czasu, na co mnie
w tej chwili nie stac. A moze ktos jednak sprobuje?
Dawno temu miałem okazję obserwować taką próbę.

Podcza malowania rozlało się nieco pokostu, więc został on wytarty gąbką.
Pamietając jednak czym to grozi, nie pozwoliłem wyrzucić gąbki do śmieci, ale
poleciłem pilnie ją obserwować. Po niedługim czasie gąbka zaczęła lekko
dymić, zrobiła się ciepła w dotyku, a po jej rozłamaniu (bo w środku już
zdążyła stwardnieć) buchnął gęsty dym i pojawił się żar. Zatem jeśli pokost
jest w dobrym gatunku, niebezpieczeństwo samozapłonu jest najzupełniej realne.

Pozdrawiam
Tomek Janiszewski
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
g***@gmail.com
2020-07-18 09:01:44 UTC
Permalink
Że się tak wtrącę w kwestii samozapłonu, bo zdarzyło się to dwa razy. Szukałem informacji na ten temat i tutaj znalazłem.

Otóż olejowem blat drewniany pokostem lnianym i nadmiar zbierałem chusteczkami jednorazowymi zrobionymi z celulozy. W ciągu 2-3 godziny chusteczki nasączone pozostawione w koszu zaczęły się palić a ilość dymu bardzo drażniącego była ogromna.

Za pierwszym razem podejrzewałem pokost, ale w koszu były różne rzeczy, poza tym na puszce pokostu nie było żadnej informacji, ze jest łatwopalny czy niebezpieczny.

Przy drugim razie znów wrzuciłem chusteczki nasączone do kosza, ale juz pustego i teraz na 100% wiem, ze pokost plus celuloza po kilku godzinach równa się pożar.

Pozdrawiam

Tomek Janiszewski
2004-08-19 13:18:55 UTC
Permalink
Post by Tadeusz/Szczepan
Użytkownik "Wojtek Kasprzak"
Szmaty nasaczone olejem najlepiej palic. pozostawione groza
samozaplonem (...)
Uwaga porzadkowa - spalanie we wlasnym zakresie szmat lub
jakichkolwiek innych odpadów jest zabronione.
Przepis przepisem, ale co robić gdy mamy "stan wyższej konieczności"?
Wyrzucenie nasączonych pokostem szmat do śmieci - to niemal pewny pożar.
Zakaz palenia odpadów uzasadnia się emisją zanieczyszczeń; zwykle używa się
tu magicznego słowa "DIOXYNY". Tymczasem te trucizny mogą powstać tylko w
szczególnych warunkach, mianowicie spalane odpady muszą zawierać chlor. Mogą
to być np. odpady PCV lub gumy chloroprenowej. A także, co może być
zaskoczeniem... po prostu "ekologicznego" drewna!. Spalanie polietylenowych
worków foliowych czy też będących istną plagą naszych czasów butelek PET
emisją dioxyn nie grozi. Oczywiście, emitowane bywają też inne
zanieczyszczenia, jak sadza i związki siarki z palonych opon, cyjanowodór
(bardziej chyba znany jako Cyklon) z poliuretanów czy wielopierścieniowe
związki aromatyczne z większości tworzyw sztucznych włącznie ze wspomnienym
PET-em. To mogłoby uzasadniać zakaz, ale konsekwentnie powinno się zakazać
palenia ognisk czy grillów (tłuszcz kapiący z kiebasek na rozżarzone węgle
stwarza wszelkie warunki do powstawania szkodliwych produktów, jak
najbardziej z dioxynami włącznie.
Jeśli spalane szmaty były bawełniane, to głównym źródłem zanieczyszczeń mogą
tu być sykatywy z pokostu, będące związkami (kolejne magiczne słowo!)
METALI_CIĘŻKICH.
Na szczęście do produkcji pokostu nie używa się już sykatyw ołowiowych, ale
skuteczniejszych od nich sykatyw manganowych. Ten "metal cięzki", będący
biopierwiaskiem, jest dla środowiska nieszkodliwy. Więc wybierajmy świadomie
mniejsze zło...

Pozdrawiam
Tomek Janiszewski
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Tadeusz/Szczepan
2004-08-19 14:29:02 UTC
Permalink
Użytkownik "Tomek Janiszewski"
Post by Tomek Janiszewski
Post by Tadeusz/Szczepan
Szmaty nasaczone olejem najlepiej palic. pozostawione groza
samozaplonem (...)
Uwaga porzadkowa - spalanie we wlasnym zakresie szmat lub
jakichkolwiek innych odpadów jest zabronione.
Przepis przepisem, ale co robić gdy mamy "stan wyższej konieczności"?
Wyrzucenie nasączonych pokostem szmat do śmieci - to niemal pewny pożar.
Czy szmata zmoczona woda i wrzucona
do smietnika tez sie zapali? Watpie...
Gdyby jednak do wycierania uzyc
ligniny czy UB-papieru, a potem np. uzyc
tego chocby do rozpalenia ogniska... ;)))
Post by Tomek Janiszewski
Zakaz palenia odpadów uzasadnia się emisją zanieczyszczeń; zwykle używa się
tu magicznego słowa "DIOXYNY". Tymczasem te trucizny mogą powstać tylko w
szczególnych warunkach, mianowicie spalane odpady muszą zawierać chlor.
To troche nie tak. Dioksyny lubia powstawac
przy spalaniu roznych swinstw, choc faktycznie
w obecnosci chloru powstaje ich wybitnie duzo.
No i na dioksynach swiat sie nie konczy.
Post by Tomek Janiszewski
to być np. odpady PCV
Nie ma PCV i nigdy nie bylo.
Jest PCW (_p_oli_c_hlorek_w_inylu)
albo PVC (_p_oli_v_inyl_c_hloride czy jakos tak)
Plizzzzzzz, to czesty a tak ewidentny blad jezykowy.


(...)
Post by Tomek Janiszewski
zanieczyszczenia, jak sadza i związki siarki z palonych opon, cyjanowodór
(bardziej chyba znany jako Cyklon) z poliuretanów czy wielopierścieniowe
związki aromatyczne z większości tworzyw sztucznych włącznie ze wspomnienym
PET-em. To mogłoby uzasadniać zakaz, ale konsekwentnie powinno się zakazać
palenia ognisk czy grillów (tłuszcz kapiący z kiebasek na rozżarzone węgle
stwarza wszelkie warunki do powstawania szkodliwych produktów, jak
najbardziej z dioxynami włącznie.
(...)


Coz, ziarno prawdy tu tkwi. Jednak nie
porownywalbym spalania na wlasna reke
smieci z pieczeniem kielbaski - smieci
mozesz zutylizowac na wiele innych sposobow
a prawdziwej kielbaski 'z ogniska' nie zrobisz
na patelni.
Zreszta (1) - nie mogac wyeliminowac
szkodliwego zjawiska nalezy je przynajmniej
ograniczyc.
Zreszta (2) - jak chcesz spalac smiecie na wlasna
reke - nie ma problemu, jedynie musisz sklonic
ustawodawce do akceptacji takiego rozwiazania.

No, ale zrobilo sie juz tak OT i wrecz NTG
ze jak dla mnie to EOT :)

Pozdrowienia
--
Tadeusz W. 'Szczepan' Kopec'
[W tle przez cały czas Zamfir]
- Czy to fletnia pana?
- Nie, pożyczona! /wg 'Nie tylko dla orlow' Pr. III P.R./
Jerzy Sychut
2004-08-19 13:32:19 UTC
Permalink
Post by Wojtek Kasprzak
Jurek mial wlasnie ten rodzaj oleju na mysli.
No wlasnie. Nie nalezy mylic oleju spozywczego z olejem technicznym. To
rozne specyfiki. Nie pomyslalem ze sie komus zdarzy pomylic.
Doswiadczenia z uzywaniem oleju lnianego do konserwacji drewna wzialem
ze skandynawskiej tradycji, no i z prawie 20-letniej wlasnej praktyki z
kilkoma drewnianymi jachtami.

Olej lniany jest sprzedawany w sklepach malarskich lub zeglarskich w
dwoch postaciach: "surowej" otrzymywanej przez tloczenie na zimno
(kallpressad) oraz "gotowanej" otrzymywanej bodaj przez destylacje czy w
jakims goracym procesie (kokt). Sa tez dwie szkoly zwolennnikow tego czy
tamtego oleju. Nie wyrobilem sobie pogladu na te roznice oprocz tego ze
olej surowy schnie znacznie dluzej i gdy powierzchnie nasaczona
roztworem (pol terpentyny i pol oleju, objetosciowo) po wyschnieciu
posmarowac czystym surowym olejem to lsni niemal jak lakier. Wowczas
olej trzeba wcierac cienkimi warstwami i polerowac wiele razy zeby
uzyskac trwaly efekt.

Nie uzywa sie przyspieszaczy takich jakie stanowia domieszki pokostu.
Czy to dobrze czy zle mozna porownac ogladajac polskie i skandynawskie
jachty drewniane. Skandynawskie bywaja znacznie starsze od polskich i na
ogol wygladaja bardziej swiezo jezeli wlasciciel nie zostawi na kilka
lat bez przykrycia.

Nie chcialbym twierdzic ze skandynawskie metody konserwacji drewna sa
najlepsze lecz warto sie zastanowic czemu tutejsze lodki wygladaja tak
jak wygladaja. Na pewno nie sa nadmiernie eksploatowane czarterami i sa
znacznie lepiej zadbane. Nie mam pewnosci czy jedna z przyczyn takiego,
a nie innego nieswiezego wygladu drewnianych kadlubow polskich jachtow
nie jest uzywanie pokostu zamiast oleju lnianego albo wrecz nakladanie
lakieru bezposrednio na drewno. Widzialem jak w taki sposob dewastowano
mahon w kokpicie podczas prob naprawy s/y Polonez. Lakier swietnie sie
wiaze z podlozem gdy drewno jest nasycone olejem, bez oleju predzej czy
pozniej odlazi calymi platami.

Olej lniany jest najtanszym i najlatwiejszym srodkiem konserwacji drewna
nie tylko na jachtach (Polska jest ponoc najwiekszym producentem na
swiecie?). Gdy wlasciwie uzywac oleju to powierzchnia drewna bedzie
wygladac prawie jak polakierowana lecz bedzie miala znacznie lepsza
odpornosc na uszkodzenia. Problemem jest z aplikacja oleju i czasu. Gdy
jeszcze jesienia drewno kadluba nasycic olejem to zdazy wyschnac do
wiosny i wowczas mozemy lakierowac. Gdy odczekamy tylko tydzien czy dwa
mozemy miec pewnosc ze podczas goracego lata pojawi sie wiele babli
tworzonych przez gazowanie niedoschnietego oleju. Gdy jednak dobrze
zaplanujemy prace i odczekamy kilka miesiecy uzyskamy trwale
zakonserwowane drewno.

Nie trzeba lakierowac drewna nasyconego olejem lnianym jezeli nie ma
bezposredniego kontaktu z woda. Lakieruje sie wylacznie w celach
estetycznych bowiem drewno tak zakonserwowane wytrzymuje bardzo duzo.
Podloga w biurze u mojej zony byla zakonserwowana olejem kilkanascie lat
temu. Raz na miesiac jest przemywana wilgotna szmata i raz na rok
nakladana kolejna cienka warstwa oleju. Wyglada zawsze swiezo i to nawet
zima gdy laza po niej w zabloconych buciorach.

W Norwegii produkuje sie specyfik bazowany na oleju lnianym pod nazwa
Ovatrol z roznymi numerami. Ovatrol aplikuje sie w kolejnosci i tak
kazdy numer zawiera odpowiednia ilosc rozpuszczalnikow i przyspieszaczy
(ponoc jednym ze skladnikow jest tran), ktore dzialaja najpierw jak
surowy olej, pozniej jak pokost, a na koncu sa zwyczajnym lakierem.
Zaleca sie nakladanie co najmnie kilkunastu warstw Ovatrolu na co nigdy
nie mialem czasu. Widzialem efekty po zaplikowaniu bodaj 30 warstw i
mocno zazdroscilem cierpliwosci. Do jednych z najwazniejszych zalet
Ovatrolu jest mozliwosc nakladania kolejnych warstw bez szlifowania.

Istnieje rowniez specyfik o podobnych wlasciwosciach sprzedawany pod
nazwa "oleju chinskiego". Ponoc tez jest dobry ale nie zdarzylo mi sie
spotkac w praktyce mimo sporej popularnosci w sklepach.
Post by Wojtek Kasprzak
Szmaty nasaczone olejem najlepiej palic.
pozostawione groza samozaplonem
Zgadza sie i trzeba zawsze przed tym ostrzegac. Bylem swiadkiem
samozapalenia szmat nasyconych olejem i tylko przypadek uratowal duzy
dom przez pozarem. Na szczescie Straz Pozarna przybyla w ciagu dwoch
minut od wlaczenia alarmu podczas ktorych nie potrafilem opanowac
zywiolu. W tym czasie zniszczone zostaly dwa pomieszczenia.

Zeby zapobiec samozapaleniu mozna szmaty zapakowac w torebke plastikowa
albo je rozlozyc zeby wyschly na swiezym powietrzu. Po kazdym uzyciu
oleju lnianego dokladnie kontroluje wszystkie porzucone szmaty i w razie
watpliwosci pakuje do torebki.
Post by Wojtek Kasprzak
pedzle myc w terpentynie lub benzynie natychmiast po uzyciu
Nigdy nie myje pedzla a tylko wkladam do puszki z roztworem oleju.
Wystarczy. Nawet gdy olej nieco wyschnie taki pedzel latwo odswiezyc.
--
Jerzy Sychut, Stockholm
http://sychut.com/jerzy
Radoslaw Saniewski
2004-08-19 15:30:28 UTC
Permalink
Post by Jerzy Sychut
...
Olej lniany jest najtanszym i najlatwiejszym srodkiem konserwacji drewna
nie tylko na jachtach (Polska jest ponoc najwiekszym producentem na
swiecie?). Gdy wlasciwie uzywac oleju to powierzchnia drewna bedzie
wygladac prawie jak polakierowana lecz bedzie miala znacznie lepsza
odpornosc na uszkodzenia. Problemem jest z aplikacja oleju i czasu. Gdy
jeszcze jesienia drewno kadluba nasycic olejem to zdazy wyschnac do
wiosny i wowczas mozemy lakierowac. Gdy odczekamy tylko tydzien czy dwa
mozemy miec pewnosc ze podczas goracego lata pojawi sie wiele babli
tworzonych przez gazowanie niedoschnietego oleju. Gdy jednak dobrze
zaplanujemy prace i odczekamy kilka miesiecy uzyskamy trwale
zakonserwowane drewno.
Od lat mam problem z drewnianymi elementami na pokladzie - odbojnice,
okapniki, handrelingi, jarzmo steru, rumpel, sztorcklapa i takie tam.
Duzo tego nie ma, ale jeszcze zaden lakier nie wytrzymal dluzej jak ze 3
lata. A potem szlifowanie (bejcowanego drewna - ha ha :-(
gruntowanie, lakierowanie (wczesniej bejcowanego i oszlifowanego drewna
- ha ha :-(
i znowu przygladanie sie jak sie toto luszczy / odlazi / czy w ogole mam
wrazenie - odparowuje prosto w kosmos

A taka koncepcja - domalowywania, czy tez "dosacznia" co kilka tygodni /
miesiecy - bardzo mi odpowiada.
Post by Jerzy Sychut
Nie trzeba lakierowac drewna nasyconego olejem lnianym jezeli nie ma
bezposredniego kontaktu z woda. Lakieruje sie wylacznie w celach
estetycznych bowiem drewno tak zakonserwowane wytrzymuje bardzo duzo.
Podloga w biurze u mojej zony byla zakonserwowana olejem kilkanascie lat
temu. Raz na miesiac jest przemywana wilgotna szmata i raz na rok
nakladana kolejna cienka warstwa oleju. Wyglada zawsze swiezo i to nawet
zima gdy laza po niej w zabloconych buciorach.
Znajomy ostatnio popelnil wynalazek* i nie polakierowal nowiutkiego
parkietu w nowiutkim domu, ale za rada ukladacza go zaimpregnowal
olejem. Jak na razie jest zachwycony, choc to dopiero kilka miesiecy i
jeszcze sie trzeba przy tym troche nachodzic. Musze wypytac o dokladna
nazwe specyfiku.

* wynalazek nie w skali swiata - ale w skali grona znajomych
--
pzdr,
Radziel

http://www.aiw.cad.pl
myszek
2004-08-20 05:01:14 UTC
Permalink
Post by Jerzy Sychut
Lakier swietnie sie
wiaze z podlozem gdy drewno jest nasycone olejem, bez oleju predzej czy
pozniej odlazi calymi platami.
Z ciekawosci: jaki lakier?
To znaczy, wiem ze nie poliuretanowy i nie epoksydowy, ale takich
to bym i tak nie stosowal przy 'ozdobnych' detalach.

Na pewno olejny, ale jaki? Takich olejnych olejnych, jak za czasow
naszych dziadkow, nie uaswiadczysz. Widze na polce sklepowej
'lakier ftalowo-uretanowy modyfikowany' firmy X z zaleceniem zeby
stosowac koniecznie na podklad pod lakiery firmy X...
i nie mam zadnej pewnosci, czy przyjmie sie na olej.

Jakie lakiery moglbys polecic?

pozdrowienia

krzys
--
_^..^_)_
\ /
\____/
Jerzy Sychut
2004-08-20 12:29:01 UTC
Permalink
Post by myszek
Z ciekawosci: jaki lakier?
Ponoc kazdy jest dobry gdzie w instrukcji nie wymagaja by uzywac
podkladu tej, a nie innej firmy. Od lat kilkunastu uzywam Epifanes i
bardzo sobie chwale. Trzyma doskonale na drewnie solidnie
zaimpregnowanym roztworem oleju lnianego (pol na pol z terpentyna az do
nasycenia) i lakierowanym nie wczesniej niz po 2-3 miesiacach od wtarcia
ostatniej warstwy oleju.

Jedyna wada Epifanes jest koniecznosc szlifowania przed nalozeniem
kolejnej warstwy. Naklada sie najpierw mocno rozcienczony
rozpuszczalnikiem, a pozniej rozciencza sie mniej i mniej. Na kazdej
puszce sa podane dokladne proporcje. Jak dobrym miekkim pedzlem polozysz
z 8-10 warstw to nikt nie uwierzy zes nie pryskal jakim dwukomponentowym
lakierem. Po solidnym lakierowaniu przez wiele lat mozna utrzymac
swietny wyglad lakieru nakladajac tylko kolejna warstwe wiosna przed
wodowaniem. Do polakierownie 7-metrowej lodki zuzywam nieco mniej niz
litr rocznie. Zauwazylem tez ze gdy lakieruje w temperaturze nizszej niz
15 stopni to ladniej sie rozklada i gdy nakladam cienka warstwe nie
powstaja zacieki.

W Jackowej witrynie jest banner prowadzacy pod <http:
/www.epifanes.fr.pl />.
Post by myszek
Na pewno olejny, ale jaki? Takich olejnych olejnych, jak za czasow
naszych dziadkow, nie uaswiadczysz.
Epifanes wlasnie jest takim lakierem. Wlasciciel stoczni w ktorej
przeprowadza sie wiele renowacji starych jachtow drewnianych polecil mi
wiele lat temu i sie nie zawiodlem <http://sychut.com/dockan/konserwacja.html>.

Wspominalem tez o norweskim Ovatrolu lecz chyba sie go nie sprzedaje w
Polsce i kosztuje znacznie wiecej. Nie znalazlem tez linku poza takim
jak ten <http://www.norskib.dk/onlineshop.html?oid=89064444>.
Przynajmniej mozna sie dowiedziec ile kosztuje.
--
Jerzy Sychut, Stockholm
http://sychut.com/jerzy
Jerzy Sychut
2004-08-20 12:29:12 UTC
Permalink
Post by myszek
Z ciekawosci: jaki lakier?
Ponoc kazdy jest dobry gdzie w instrukcji nie wymagaja by uzywac
podkladu tej, a nie innej firmy. Od lat kilkunastu uzywam Epifanes i
jestem zadowolony. Trzyma doskonale na drewnie solidnie zaimpregnowanym
roztworem oleju lnianego (pol na pol z terpentyna az do nasycenia) i
lakierowanym nie wczesniej niz po 2-3 miesiacach od wtarcia ostatniej
warstwy oleju.

Jedyna wada Epifanes jest koniecznosc szlifowania przed nalozeniem
kolejnej warstwy. Naklada sie najpierw mocno rozcienczony
rozpuszczalnikiem, a pozniej rozciencza sie mniej i mniej. Na kazdej
puszce sa podane dokladne proporcje. Jak dobrym miekkim pedzlem polozysz
z 8-10 warstw to nikt nie uwierzy zes nie pryskal jakim dwukomponentowym
lakierem. Po solidnym lakierowaniu przez wiele lat mozna utrzymac
swietny wyglad lakieru nakladajac tylko kolejna warstwe wiosna przed
wodowaniem. Do polakierownie 7-metrowej lodki zuzywam nieco mniej niz
litr rocznie. Zauwazylem tez ze gdy lakieruje w temperaturze nizszej niz
15 stopni to ladniej sie rozklada i gdy nakladam cienka warstwe nie
powstaja zacieki.

W Jackowej witrynie jest banner prowadzacy pod <http:
/www.epifanes.fr.pl />.
Post by myszek
Na pewno olejny, ale jaki? Takich olejnych olejnych, jak za czasow
naszych dziadkow, nie uaswiadczysz.
Epifanes wlasnie jest takim lakierem. Wlasciciel stoczni w ktorej
przeprowadza sie wiele renowacji starych jachtow drewnianych polecil mi
wiele lat temu i sie nie zawiodlem <http://sychut.com/dockan/konserwacja.html>.

Wspominalem tez o norweskim Ovatrolu lecz chyba sie go nie sprzedaje w
Polsce i kosztuje znacznie wiecej. Nie znalazlem tez linku poza takim
jak ten <http://www.norskib.dk/onlineshop.html?oid=89064444>.
Przynajmniej mozna sie dowiedziec ile kosztuje.
--
Jerzy Sychut, Stockholm
http://sychut.com/jerzy
myszek
2004-08-20 13:09:33 UTC
Permalink
Post by Jerzy Sychut
Post by myszek
Z ciekawosci: jaki lakier?
Ponoc kazdy jest dobry gdzie w instrukcji nie wymagaja by uzywac
podkladu tej, a nie innej firmy. Od lat kilkunastu uzywam Epifanes i
jestem zadowolony.
Dzieki :-)

krzys
--
_^..^_)_
\ /
\____/
SZ
2004-08-20 13:05:16 UTC
Permalink
Post by Jerzy Sychut
Epifanes wlasnie jest takim lakierem. Wlasciciel stoczni w ktorej
przeprowadza sie wiele renowacji starych jachtow drewnianych polecil mi
wiele lat temu i sie nie zawiodlem <http://sychut.com/dockan/konserwacja.html>.
Cytując z podanej strony:

"Jesienią, co 5-6 lat, kadłub, pokład, kokpit szlifowane są do surowego
drewna oraz pokrywane olejem lnianym z terpentyną (dwie części
terpentyny z jedną częścią oleju), nie częściej niż raz w tygodniu (5-6
warstw, aż do nasycenia drewna), a następnie wiosną pokrywane 6-8
warstwami lakieru."

Rozumiem, że raz w tygodniu jedna warstwa oleju niezależnie od tego czy
jest on przegotowany czy też tłoczony na zimno ? Można używać wymiennie
czy trzeba się zdecydować na jeden rodzaj w danym cyklu remontu-malowania?

Pozdrawiam
Sławek
Jerzy Sychut
2004-08-20 16:24:02 UTC
Permalink
Post by SZ
Rozumiem, że raz w tygodniu jedna warstwa oleju niezależnie od tego czy
jest on przegotowany czy też tłoczony na zimno ?
Nigdy nie mieszalem rodzajow oleju i nie wiem. Nie wydaje sie zeby byly
jakiekolwiek przeciwskazania przed mieszaniem ale rozumiem ze gdy oleju
malo to mozna zmieszac dwa rodzaje. Zdarzalo sie ze drewno ktore mialo
zostac nie lakierowane pokrywalem wieloma cienkim warstwami oleju
otrzymywanego przez tloczenie.
Post by SZ
Sławek
Akurat wiele sie tu pisze o anonimach. Zastanow sie nad tym. Zazwyczaj
ignoruje anonimow i odpisalem tylko dlatego ze zauwazylem nieznaczna
pomylke w swoim tekscie ktora niebawem poprawie. Chodzi o sklad
mieszanki oleju z terpentyna: rozni eksperci sugeruja rozne proporcje i
wedlug mojej praktyki najlepiej sluchac tych co mieszaja pol na pol.

Nie mialem pojecia ze powszechnie nieznane sa wlasciwosci impregnujace
oleju lnianego i gdy znajde chwile wolnego czasu dopisze co wiem i to o
czym pisalismy w tym watku. Postaram sie zaczac jeszcze dzisiaj bowiem
zaloga zameldowala ze ma wazniejsze zajecia i poki co zostalem w domu.
Jak znajde chetnych to jutro poplyne, a jak nie znajde to napisze.
--
Jerzy Sychut, Stockholm
http://sychut.com/jerzy
Jerzy Sychut
2004-08-20 23:19:08 UTC
Permalink
Jerzy Sychut wrote:
Odpowiem sobie samemu ...
Post by Jerzy Sychut
Nie mialem pojecia ze powszechnie nieznane sa wlasciwosci impregnujace
oleju lnianego i gdy znajde chwile wolnego czasu dopisze co wiem i to o
czym pisalismy w tym watku. Postaram sie zaczac jeszcze dzisiaj
Juz skonczylem. Pewnie tu i tam styl zgrzyta lecz tekst wydaje sie
zrozumialy i wydaje sie ze o niczym nie zapomnialem?

Na dole strony pod <http://sychut.com/dockan/konserwacja.html>
umiescilem "wypracowanie" o uzywaniu oleju lnianego ktore mam nadzieje
przyda sie milosnikom drewnianych lodek. Mile widziane wszelkie
krytyczne uwagi, pretensje, zazalenia oraz wnioski o poprawki i uzupelnienia.
--
Jerzy Sychut, Stockholm
http://sychut.com/jerzy
Kontynuuj czytanie narkive:
Loading...