Zastanawiam się jaki akumulator wybrać jako "serwisowy" - opcje są
1) w sklepie: kwasowy, samoobsługowy z dopiskiem
"marine" czyli do jachtów i łodzi 70 Ah. Sprzedawca dokładnie nie wie na
czym "marine" polega, ale zdaje mu się że może pracować w dużym przechyle,
lub nawet w dowolnej pozycji - koszt 300,
"Marine" oznacza to co powyżej, ale przede wszystkim to, że taki akumulator w
porównaniu ze "zwykłym" akumulatorem samochodowym dużo wolniej
ulega "zasiarczeniu" któremu towarzyszy nieodwracalna utrata pojemności w
warunkach jachtowego bilansu energetycznego, tzn długotrwałej pracy w stanie
częściowego rozładowania. Inaczej jest w przypadku akumulatora w samochodzie,
gdzie sprawna instalacja elektryczna gwarantuje stałe utrzymywanie go w
stanie pełnego naładowania.
http://www.allegro.pl/show_item.php?item=73516762
ale jak wynika z opisu nie mogę użyć tego samego prostownika do
rozruchowego i serwisowego
Jeśli tylko nie przekroczysz prądu "dziesięciogodzinnego" (tu 10A) i nie
przeładujesz akumulatora (za kryterium pełnego ładowania w przypadku
akumulatorów kwasowych służy napięcie ładowania), to nie widzę podstaw do
obaw. Prymitywne, toporne prostowniki mogą tego istotnie nie zapewnić.
oraz nie wiem co właściwie jest elektrolitem: kwas czy zasada?
Akumulatory żelowe są akumulatorami kwasowymi. Główną ich zaletą
jest "niewylewność" i hermetyczność, poza tym mają te same wady co inne
akumulatory kwasowe. I w ich przypadku wskazane jest utrzymywanie ich w
stanie pełnego naładowania. Ten egzemplarz ma napis "Designed for standby
use" (służy do UPS, jako rezerwa na wypadek krótkotrwałego zaniku napięcia
sieciowego) co właściwie dyskwalifikuje go do Twoich celów. Mniej wrażliwy na
częściowe rozładowanie byłby akumulator żelowy z napisem "Designed for cycle
use".
3) akumulator zasadowy - choć do tego rozwiązania jestem najmniej
przekonany bo
a) miałem taki - jest wielki i ciężki -10 ogniw po 1,2 V
b) musi pracować w pionie - miany rozlał się do zęzy (straszna kaszana)
Pewnie miałeś jakiegoś "rzęcha" wymontowanego ze starej centrali
telefonicznej ;-) Współczesne akumulatory zasadowe mogą być szczelne i
niewylewne. I o wiele mniejsze i lżejsze od kwasowych o tej samej pojemności.
Tyle że droższe.
c) wymaga osobnego prostownika.
Albo współpracującego z nim, zainstalowanego na jachcie stabilizatora prądu
(najlepiej impulsowego), zasilanego z "normalnego" prostownika. Jeśli uda się
zapewnić nieprzekraczanie "dziesięciogodzinnego" prądu ładowania, to na pewno
nic złego się nie stanie.
Łącznie przyćmiewa to jego znane mi zalety.
A te są następujące:
1. CAŁKOWITA niewrażliwość na długotrwałe pozostawanie w stanie częściowo lub
nawet całkowicie rozładowanym. Co więcej, w takim stanie "czuje" się on
najlepiej. Groźne przy rozładowywaniu "do oporu" może okazać się
dopiero "przebiegunowanie" ogniw o najniższej pojemności.
2. Praktyczna niewrażliwość na przeładowanie (prądem "dziesięciogodzinnym").
W takim wypadku nadmiarowa energia elektryczna po prostu zamienia się w
akumulatorze na ciepło. Nie występuje natomiast żadne "gazowanie".
Te dwie zalety przesądzają o tym, że akumulatory zasadowe są zdecydowanie
najlepsze, zwłaszcza do celów "serwisowych".
Wada o której do niedawna było głośno (tzw "efekt pamięciowy" następstwem
którego bywają czasami zwarcia międzyelektrodowe o jakich wspominałem)
została w obecnie produkowanych akumulatorach NiCd radykalnie obniżona, lub w
ogóle wyeliminowana w akumulatorach NiMH (preferowanych obecnie ze względów
ekologicznych). Aby jej zapobiec, należy okresowo (np po sezonie)
rozładowywać ogniwa do zera.
Główny problem - to jednak dostępność i cena akumulatorów zasadowych o dużych
pojemnościach. Piszę o przypadku szuwarowego "Oriona" wyposażonym na dodatek
w energooszczędną choć w dobie diod "LUXEON już moralnie przestarzałą lampką
z diodami LED, toteż wystarcza mi 8szt "bateryjek" R20 o pojemności 4Ah. Te
same ogniwa w wersi NiMH mają pojemność do 8Ah; trafiają się też cylindryczne
pgniwa NiCd o powiększonej długości i pojemności (7Ah), przewidziane do lamp
oświetlenia awaryjnego. Ale na jacht morski - to i tak o rząd wielkości za
mało.
http://www.allegro.pl/show_item.php?item=72135168
i tu pytanko: czy skoro ma płynną regulację ładowania to może ładować także
zasadowe/żelowe? A także są prostowniki mikroprocesorowe, które same
ustawiają co trzeba. Czy polecacie takie?
Trzeba samemu obmierzyć taki prostownik. Na Allegro to wszystko jest "naj". I
bez mikroprocesora vel "program wykonał niedozwoloną operację" można takie
akumulatory naładować. Na pewno nie wszystkie akumulatory znoszą udarowy prąd
ładowania na początku cyklu, cechujący prostowniki bez jakiejkolwiek
elektronicznej stabilizacji.
Pozdrawiam
Tomek Janiszewski
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/